W ponad 50-milionowym społeczeństwie Birmy wspólnota katolicka liczy zaledwie 700 tys. wiernych. Przyjazd Franciszka był dla niej wydarzeniem historycznym. Na papieską mszę przybyła jedna czwarta katolickiej populacji tego kraju.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pielgrzymka do Birmy to pierwsza wyprawa Franciszka na tak odległe peryferie. Zarówno, gdy chodzi o odległość, jak i znikomą obecność Kościoła katolickiego w tym buddyjskim kraju.
Czytaj także:
Franciszek do młodych: Zróbcie trochę hałasu! Chcę byście krzyczeli waszym życiem
Papież po stronie prześladowanych
To także pierwsza podróż, podczas której papież tak mocno występował w obronie prześladowanych muzułmanów. Zdecydowanie upomniał się o ich prawa choć ani razu nie wymienił z nazwy żadnej cierpiącej w tym kraju grupy etnicznej. Nie dolewał oliwy do ognia podziałów i nie podsycał pragnienia konfrontacji i zemsty, tylko wcielał w życie ewangeliczną logikę spotkania.
Podjął trud apostoła niosącego pokój i każdą ze stron, z którą rozmawiał (niejednokrotnie z dala od kamer, za zamkniętymi drzwiami) zachęcał do „zasiewania w tym kraju ziarna pokoju i uzdrowienia, współczucia i nadziei”. Z wyjątkową charyzmą uczył Birmańczyków budowania jedności w różnorodności.
Czystki etniczne ludu Rohingya
Zapowiedź papieskiej pielgrzymki do Birmy, jeszcze do niedawna rządzonej przez juntę wojskową, dla wielu była ogromnym zaskoczeniem. Ten raczkujący w budowaniu demokracji kraj zaledwie w maju br. nawiązał relacje dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską, a już w listopadzie miał go odwiedzić Franciszek – jako pierwszy papież w historii.
Wskazywano, że być może tak szybko nie podjąłby trudu tej pielgrzymki, gdyby nie docierające do niego informacje o czystkach etnicznych w stanie Arkan. Tylko w ciągu ostatnich miesięcy wojsko wygnało stamtąd ponad pół miliona ludzi należących do muzułmańskiej mniejszości Rohingya.
A konflikt trwa od lat. Setki tysięcy okrutnie represjonowanych ludzi koczuje na granicy z Bangladeszem, obozy uchodźców w tym kraju (który stanowi właśnie rozpoczęty drugi etap azjatyckiej pielgrzymki papieża) pękają w szwach.
Czytaj także:
Uśmiech jako protest. Stanęła w obronie muzułmanki i poruszyła internet
Różnice religijne mogą być siłą
Franciszek jako pierwszy światowy przywódca publicznie zaczął się o nich upominać jeszcze w Watykanie:
Są to nasi bracia i siostry! Cierpią od lat. Torturowano ich i zabijano, bo kultywują swe tradycje i muzułmańską wiarę. Módlmy się za nich do naszego Ojca.
Przed podróżą birmańscy biskupi radzili papieżowi, by nie używał słowa Rohingya. Jest ono bowiem jak zapalnik do odpalenia bomby kolejnych antymuzułmańskich represji ze strony nacjonalistycznych grup buddyjskich. Tę prośbę wziął sobie do serca.
Niektóre media niesłusznie zinterpretowały to jako jego porażkę. Słowo Rohingya nie padło, ale odniesienie do ich sytuacji w papieskich słowach było jednoznaczne:
Przyszłością Birmy musi być pokój oparty na poszanowaniu godności i praw każdego członka społeczeństwa, na poszanowaniu dla każdej grupy etnicznej i jej tożsamości, na respektowaniu państwa prawa i porządku demokratycznego, który pozwala każdej jednostce czy grupie – nikogo nie wykluczając – na wniesienie swego słusznego wkładu w dobro wspólne.
Podkreślał, że „różnice religijne nie powinny być źródłem podziału i nieufności, lecz raczej siłą na rzecz jedności, przebaczenia, tolerancji i roztropnego budowania kraju. Religie mogą pełnić znaczącą rolę w leczeniu ran tych, którzy ucierpieli w latach konfliktu”.
Katolicy też prześladowani
Nie można ulec medialnej narracji i papieską pielgrzymkę do Birmy sprowadzić jedynie do jej polityczno-społecznego i humanitarnego aspektu. Pierwszym celem tej podróży była, jak podkreślił papież, „modlitwa z tamtejszą małą, ale żarliwą wspólnotą katolicką”, po to by „umocnić ją w wierze i dodać jej otuchy w trudzie wnoszenia wkładu w dobro tego kraju”.
To wspólnota męczenników, która jeszcze kilka lat temu była ogromnie prześladowana, a i dziś cierpi dla Chrystusa.
Przypominał o tym drewniany pastorał, którego Franciszek używał podczas liturgii. Podarowali mu go katoliccy uchodźcy z ludu Kaczin. Bo choć dziś koncentrujemy się na tragedii Rohingya, to podobne krzywdy i wywołane nimi rany są w Birmie udziałem wielu ze 135 mniejszości etnicznych.
Papież dostrzegł rany wszystkich Birmańczyków. Katolikom, którym zburzono kościoły i domy przypomniał, by nie odpowiadali odwetem, tylko zabiegali o pojednanie; ukryli się w ranach Jezusa, aby w nich znaleźć uzdrowienie dla swych ran – mówi pielgrzymujący z papieżem ks. Bernardo Cervellera.
Szef misyjnej agencji informacyjnej AsiaNews podkreśla, że „ponieważ w tym kraju wciąż trwa wiele konfliktów, papieskie słowa są odważnym programem”.
Czytaj także:
Muzułmanin napisał książkę w hołdzie dla zamordowanego przez islamistów księdza
Wizyta Franciszka wydarzeniem historycznym
W ponad 50-milionowym społeczeństwie Birmy wspólnota katolicka liczy zaledwie 700 tys. wiernych. Przyjazd Franciszka był dla niej wydarzeniem historycznym. Na papieską mszę przybyła jedna czwarta katolickiej populacji tego kraju. Nigdy wcześniej birmańscy katolicy nie zgromadzili się tak licznie w jednym miejscu. Jest to tym bardziej znaczące, że najczęściej to biedni ludzie, żyjący w ogromnym rozproszeniu.
Zobaczenie, jak jest nas wielu było pewnym szokiem. Żyjemy w przekonaniu bycia kropelką w morzu buddyzmu. Ta kropelka ma jednak swą moc. Franciszek dziękował nam za żywotność i za to, że mimo bardzo ograniczonych środków nie tylko głosimy Chrystusa, ale i niesiemy pomoc wszystkim bez względu na religię czy pochodzenie etniczne – podkreśla kard. Charles Bo.
Wskazuje zarazem, że „papież wytrwale zasiewał ziarna pojednania i zrozumienia, jednak to od nas samych zależy, czy pozwolimy im zaowocować”.
Raban dla Jezusa
W tym kontekście warto odnotować, że na zakończenie swej podróży Franciszek zarezerwował czas dla młodzieży.
Niektórzy zastanawiają się, jak można mówić o dobrych nowinach, gdy wielu wokół nas cierpi. Gdzie są dobre nowiny, gdy tyle niesprawiedliwości, ubóstwa i nędzy rzuca cień na nas i na nasz świat? – pytał młodych.
I zachęcał: Chciałbym, aby ludzie wiedzieli, że nie boicie się wierzyć w dobrą nowinę Bożego miłosierdzia, ponieważ ma ono imię i twarz: Jezusa Chrystusa. Jako posłańcy tej dobrej nowiny bądźcie gotowi, by dać słowo nadziei Kościołowi, waszej ojczyźnie, światu.
Franciszek zaapelował też do birmańskiej młodzieży, by swym życiem i sercem krzyczała światu o pokoju, pojednaniu, prawdzie i solidarności oraz nie bała się robić rabanu dla Jezusa.
Ograniczenia dla mediów
Można odnieść nieodparte wrażenie, że birmańskie władze nieco obawiały się papieskiego przekazu. Stąd znaczne ograniczenia, co do transmisji na żywo i bezpośredniego udziału zachodnich dziennikarzy w poszczególnych wydarzeniach. Nie mogli choćby wziąć udziału w mszy papieża z młodzieżą.
Uczącym się demokracji politykom Birmy Franciszek dał ważną ewangeliczną lekcję prowadzenia konstruktywnego dialogu bez konieczności wprowadzania do trudnych spraw politycznego myślenia.
Czytaj także:
Ekspert: Za terroryzmem stoi wojna, która toczy się w samym islamie