separateurCreated with Sketch.

Mój tata i jego niezwykła podróż po Europie, której dziś już nie ma

NIEZWYKŁA PODRÓŻ PO EUROPIE
Po powrocie z trwającej prawie dwa miesiące podróży tata wkleił bilety, rachunki, zdjęcia, reklamy, foldery do pokaźnego albumu, który dziś jest oryginalną pamiątką. Bo kto ma bilety z londyńskiego czy paryskiego metra sprzed osiemdziesięciu lat?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Po powrocie z trwającej prawie dwa miesiące podróży tata wkleił bilety, rachunki, zdjęcia, reklamy, foldery do pokaźnego albumu, który dziś jest oryginalną pamiątką. Bo kto ma bilety z londyńskiego czy paryskiego metra sprzed osiemdziesięciu lat?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ten album jest jak Biblia

W kieszeniach moich płaszczy i kurtek poniewierają się bilety z paryskiego metra, a na półkach wejściówki na wystawy w Londynie. To żadne dziwactwo, jedynie naśladuję mojego ojca.

„Ten album przypomina mi Biblię, jest w nim ślad pietyzmu i podziwu dla wartości” – powiedział Charles, któremu pokazałam album dokumentujący europejską podróż mojego ojca. W 1937 roku mój ojciec udał się na zwiedzanie kontynentu, a szczególnie zależało mu na Międzynarodowej Wystawie w stolicy Francji. Po powrocie z trwającej prawie dwa miesiące podróży wkleił bilety, rachunki, zdjęcia, reklamy, foldery do pokaźnego albumu, który dziś jest oryginalną pamiątką. Bo kto ma bilety z londyńskiego czy paryskiego metra sprzed osiemdziesięciu lat?

Charles to obieżyświat o niejasnych planach życiowych, zasadniczo próbujący być artystą.  Gdy spotkałam go w Paryżu i pokazałam rodzinną pamiątkę, jego artystyczna dusza podpowiedziała mu te wzniosłe słowa, bo bezbłędnie wyczuł, że ma do czynienia ze śladem pasji przemieszanej z lekką nutą uwielbienia, której on jako mieszkaniec Zachodu prawdopodobnie do końca nie zrozumiał, choć dostrzegł zjawisko.

 

29-letni Bułgar w podróży po Europie

Nie ma nic dziwnego w tym, że 29-letni Czudomir Petrow, poddany Borysa III, cara Bułgarów, absolwent prawa Uniwersytetu Sofijskiego, po roku pracy w charakterze asystenta w jednej z kancelarii adwokackich udał się w podróż po Europie. Robiło to i robią nadal miliony turystów. Ciekawostką jednak jest sposób, w jaki swój szlak dokumentował, bo zamiast wyrzucać do kosza bilety, wejściówki, rachunki, utworzył z nich pokaźną kolekcję artefaktów, wklejając je do albumu.

Kolekcję otwiera rachunek – potwierdzenie pobrania 2 tysięcy franków (nie wiem, czy była to suma pokaźna), w biurze podróży „Bułgaria” oraz bilet na trasie Sofia – Mediolan – Paryż – Londyn – Bruksela – Kolonia – Monachium – Norymberga – Eger – Karlsbad – Praga – Budapest – Sofia. „28 lipca 1937 r. o godz. 8.20 opuściłem Sofię” – zanotował. I dalej notował, a klejone bilety to potwierdzają, że jechał przez Belgrad, Triest, Wenecję. W Wenecji obejrzał wystawę (stałą ekspozycję?) dzieł związanego z miastem Tintoretta.

Pierwszego sierpnia był już w Paryżu, mieszkał w Select-Hotel przy Rue Perceval 17, tuż przy Gare Montparnasse. Kolejne strony wyklejone są biletami wstępu na Wystawę Paryską w cenie 1 lub 2 franków. Ponadto tata zwiedzał muzea, wieczorami chodził do teatru, był na spektaklu w Comédie Française, oglądał też wszelkie grane wówczas filmy i spektakle sowieckie (co z pewnością łączyło się z jego lewicowymi przekonaniami), w tym „Annę Kareninę” w wykonaniu teatru Akademickiego im. Maksyma Gorkiego w Moskwie. Sam Romain Rolland wszedł po spektaklu za kulisy by pogratulować wykonawcom, o czym świadczy wycinek prasowy.

 

Garnitur za 295 franków i świątynia rumby

Tata nie stronił też od popularnej rozrywki, był w „świątyni rumby”, kupił garnitur za 295 franków (nie wiem, czy drogi?). Oglądał, spacerował, obserwował. 26 sierpnia rano wyjechał z paryskiej Gare du Nord, o 18.30 wylądował na londyńskiej Victorii Station, czyli był już na angielskiej ziemi, jak zanotował. W Wielkiej Brytanii zwiedził Londyn, pojechał do Szekspirowskiego Stratfordu-upon-Avon w drodze powrotnej poznał korespondenta „Shon Pao”, doktora Li-san Fenga, którego wizytówkę też wkleił. Wrócił na kontynent przez Ostendę, przejechał Belgię, następnie zwiedził Niemcy i Czechosłowację, po czym przez Budapeszt wrócił do ojczyzny.

Jak miliony poprzedników poznawał świat, był to nawet obowiązkowy element edukacji, zwłaszcza przybyszy z ubogich i nierozpoznanych peryferii do stolicy ich cywilizacji, w szczególności do Francji i Paryża. Tata nie był wylewny, ale cały album świadczy o zachwycie i onieśmieleniu, wręcz nabożnym stosunku do kultury i sztuki Zachodu.

 

Dla Bułgarów Europa to było coś!

Dla Bułgarów, którzy przez pół tysiąclecia nie mieli państwa, bo kraj w XIV w. podbili Turcy ottomańscy, miało to dodatkowe znaczenie – ich kraj istniał zaledwie od lat pięćdziesięciu, i Bułgarzy, choć stworzyli państwo w VII w., byli arywistami wśród narodów. Musieli nadrobić kilkusetletnie zaległości i z trudem, ale pełni entuzjazmu wracali do europejskiej rodziny.

Robili to kosztem gorączkowego uczenia się i naśladowania, bo Europa była dla nich niedoścignionym wzorem, wyznaczała standardy i trendy Bułgarom, Rumunom i Serbom. Charles niewiele się mylił twierdząc, że jest w albumie taty jakiś nabożny stosunek człowieka z peryferii do rozświetlonych milionami świateł stolic. O fascynacji stolicami świata i desperackich próbach zaprezentowania własnych prowincji, pisali zarówno Argentyńczyk Julio Cortazar, jak i Polak Czesław Miłosz w „Rodzinnej Europie”.

 

Śladami taty

Tata zakochał się w kulturze francuskiej (w trakcie następnego pobytu przez osiemnaście dni „studiował Luwr”, czyli od otwarcia do zamknięcia muzeum oglądał wszystkie ekspozycje po kolei). Kolekcjonował albumy ze zdjęciami sławnych, ale i całkiem przedmiejskich pejzaży miasta, czytał francuskich pisarzy, było więc oczywiste, że chciał, żebym uczyła się francuskiego. Planował też moją przyszłą podróż do Paryża, wyznaczając przyszłe szlaki.

Jak to przeważnie w życiu bywa, wszystko ułożyło się inaczej. Późno, wiele lat po jego śmierci, spełniłam jego życzenie. Do walizki zapakowałam też jego album, bo chciałam iść jego śladami. I tak jak tata, zachwyciłam się Paryżem. Całymi dniami wędrowałam po mieście i jak wariatka mówiłam do niego. „Tato, teraz idę bulwarami, jestem w Luwrze, jestem w Notre Dame. Też tutaj byłeś i ci się podobało”. I tak jak on, nie wyrzucałam biletów z metra, zabierałam wszelkie reklamówki, wejściówki, rachunki.

 

Jak dziś patrzyłby na Europę?

Czasem zaglądam do albumu taty. I zastanawiam się, jak spojrzałby dziś na Europę. Na ile wówczas, w ‘37 roku miał świadomość, że jest ona w kleszczach dwóch totalitaryzmów, a pod powłoką oszałamiająco bogatej cywilizacji tli się ponury płomień, który za dwa lata wybuchnie wojną światową. Gdy wojna wybuchła, musiał być strasznie rozczarowany i musiał uznać, że jego europejski entuzjazm był na wyrost.

To rozczarowanie miało wymierne skutki, bo choć świetnie znał niemiecki, specjalnie ten język zapomniał, bo nie chciał mieć nic wspólnego z narodem, który okazał się zdolny do takich zbrodni. A przez kolejne lata jak tynk od popadającego w ruinę domu odpadały także jego złudzenia, związane ze Związkiem Sowieckim.

Poszłam zupełnie inną drogą niż mój ojciec. On był ateistą i lewicowcem, ja jako człowiek dorosły przyjęłam chrzest. Ale mam wrażenie, że mimo różnic w podobny sposób patrzylibyśmy na Europę.

Wiele wydarzyło się od dnia, gdy przed osiemdziesięciu laty tata wyjechał w europejską podróż. Wojna, dwa totalitaryzmy, ludobójcze ideologie. O rozczarowaniu, pustce, ziemi jałowej, piszą ich najwrażliwsi poeci i najbardziej przenikliwi pisarze.

Coś się zmieniło, bo my, z peryferii, staliśmy się krytyczni wobec dotychczasowych trendsetterów i bardziej doceniamy własne doświadczenia. Może z tego powodu nie wykleiłam albumu z artefaktami dokumentującymi moje podróże, bo brakuje mi entuzjazmu. Czekam z nadzieją na powrót do korzeni, dzięki którym Europa jest tak piękna. Może się nie doczekam, ale optymizm mnie nie opuszcza.

Top 10
See More
Newsletter
Get Aleteia delivered to your inbox. Subscribe here.