Staram się je wychować najlepiej jak umiem, dlatego wierzę, choć może to myślenie życzeniowe, że to ja mam decydujący wpływ na to, jakimi osobami będą moje córki. Ale wiem, że nie żyjemy w próżni i nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy dobrze wychowam swoje dzieci?
Wieczorami w naszym mieszkaniu natężenie decybeli spada w końcu do akceptowalnego poziomu. I kiedy odgruzujemy pokój dziewczynek po zabawie, kiedy ogarniemy kuchnię po wspólnym, dość dynamicznym robieniu kolacji i kiedy w końcu, po serii: „Tato, siku”, „Tato, pić”, „Tato, a pamiętasz…?” uda się je położyć spać, to siadam przy ich łóżeczkach.
Patrzę na te czarne łepetynki, które są jak pralinki mojego życia w markecie pełnym jedzenia wege albo jak mleczne „Merci” w pudełku, gdzie królują same marcepanowe i zastanawiam się – czy uda mi się je dobrze wychować? Czy będą dobre, empatyczne? Jakie wartości, jakie nauki, które codziennie staram im się przemycać, odrzucą, a jakie przyswoją?
Staram się je wychować najlepiej, jak umiem, dlatego wierzę, choć może to myślenie życzeniowe, że to ja mam decydujący wpływ na to, jakimi osobami będą moje córki. Że urodziły się jako czyste kartki, które mogę zapisać samymi dobrymi strofami, a ich osobowości lepić jak wilgotny śnieg, kiedy są trzy stopnie powyżej zera. Że kiedy ktoś powie, że fajnie wychowałem córki, będę mógł sobie z żoną przypisać te zasługi. Z drugiej strony wiem, że nie żyjemy w próżni i nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli.
Czytaj także:
Katolicki ksiądz, który dostał medal za wychowanie wielodzietnej rodziny
Wychowanie – czego się obawiam?
Że tak naprawdę to nie ja je wychowuję, że mogę co najwyżej skorygować jakieś ich zachowania, a tak naprawdę to, jakimi będą kobietami i ludźmi w ogóle, jest już przesądzone i gdzieś zapisane;
że nawet jeśli mamy duży wpływ na ich wychowanie, to tylko do pewnego wieku. Później atrakcyjniejszy może okazać się jakiś inny autorytet i wzorzec, niekoniecznie pozytywny;
a ja przeoczę albo zbagatelizuję ten moment i będzie już za późno;
że to, jak wychowuję córki, moje metody i sposoby – są tylko na pozór dobre, że właściwe są tylko w moim przeświadczeniu, a tak naprawdę wszystko robię na opak, tylko o tym nie wiem.
Kto tak naprawdę wychowa Twoje dzieci?
Rodzice
Kuszące, choć zwodnicze jest podejście „na trenera”. Jeśli drużyna wygrywa i wszystko układa się po naszej myśli (czyli dzieci wyrastają na dobrych, mądrych ludzi), to ojcami sukcesu są rodzice. Jeśli drużyna rozczarowuje, to winę zwala się na wszystko inne, na niesprzyjające czynniki, które są niezależne od nas. Bo choć przez pierwszych kilka lat to my jesteśmy głównym wzorem dla dzieci, to przecież do głosu mogą dochodzić:
Geny
Wrażliwość, umiejętność radzenia sobie ze stresem, podatność na wpływy – wszystko to, co sprawia, że ktoś okrucieństwo wobec zwierząt uważa za dobrą zabawę, a komuś innemu nie mieści się to w głowie – i nie potrzebuje tłumaczenia i dobrego przykładu innych osób. Po prostu, wie to sam z siebie. Ale czy dobra, kochająca rodzina wraz z dobrą osobowością to gwarancja dobrego, dorosłego człowieka? Nie byłbym tego taki pewien, bo przecież kształtuje nas jeszcze:
Środowisko
Na szczęście mam małe dzieci. Jedna ma 1,5 roku, druga 4,5 roku. Czy na starszą córkę środowisko ma jakikolwiek wpływ? Pewnie już tak, ale objawia się to tym, że co najwyżej córka będzie chciała mieć piórnik z Elsą, „bo inne dziewczynki mają”. Albo, jak ostatnio, nauczyła się od chłopaków rymowanki, jak to bomba wpadła do piwnicy, więc z dzikim rechotem i nieziemską frajdą wypowiadała wers: „SOS, głupi pies”.
A później? Szkoła? Uważam, że nie wychowuje – co innego znajomi, których nasze dzieci tam będą codziennie spotykać. Jeżeli będę powtarzał córkom jak mantrę, że palenie papierosów to głupota i marnotrawstwo zdrowia i pieniędzy, ale one mi odburkną, że ich znajomi wcale tak nie uważają, trzasną drzwiami i wyjdą zapalić – to czy jeszcze je wychowuję?
Póki co, nie znam do końca odpowiedzi na to pytanie. Ale może za trzydzieści lat, z siwizną na skroniach, w miękkim fotelu, będę oglądał o północy powtórki ulubionego serialu i cały proces wychowania będzie już za mną, to jako doświadczony i spełniony ojciec będę już wiedział – kto was, dzieciaki, tak naprawdę wychował…?
Czytaj także:
Masz dziecko? To zaprzyjaźnij się z tym uczuciem
Czytaj także:
7 kroków to 7 rzeczy potrzebnych dziecku do nauki. Boso z misją #7steps