Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Film Macieja Sobieszczańskiego, o obozie Zgoda w Świętochłowicach, jest trudny. Zrywa z archetypem Polaka-ofiary wojny, a pokazuje Polaka, który staje się katem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jest rok 1945. Właśnie kończy się wojna. W Świętochłowicach na Śląsku organy bezpieczeństwa tworzą obóz pracy dla Niemców, Ślązaków i Polaków. Pod pretekstem ukarania zdrajców narodu polskiego, UB dokonuje czystek wśród „niechętnych komunistycznej władzy”. Do pracy w obozie zgłasza się młody chłopak Franek (Julian Świeżewski).
Próbuje ocalić Annę (Zofia Wichłacz), w której jest zakochany. Nie wie, że wśród osadzonych znalazł się Erwin (Jakub Gierszał), Niemiec, jego przyjaciel sprzed wojny, który od dawna skrycie kocha się w dziewczynie… Franek dołącza do komunistów, naiwnie licząc, że uda mu się oszukać system. Już pierwsze dni pracy w obozie odzierają go ze złudzeń. A z czasem przekonuje się, że aby ocalić swoją ukochaną, będzie musiał poświęcić wszystko…
Naiwność młodości i okrucieństwo wojny
To fabuła „Zgody”, debiutanckiego, pełnometrażowego filmu w reżyserii Macieja Sobieszczańskiego. W czasie niedawnego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni reżyser wspominał, że wszystko zaczęło się od obejrzenia dokumentu „Zgoda – miejsce niezgody”, który przedstawiał historię obozu w Świętochłowicach. Aby nie opowiadać jej ponownie w sposób dokumentalny, trzeba było znaleźć pomysł na fabułę.
A taki miała scenarzystka Małgorzata Sobieszczańska, która chciała opowiedzieć o chłopaku, który za wszelką cenę chciał ratować swoją dziewczynę w obozie. Pokazanie naiwności tego świata połączonej z okrucieństwem czasów wojny stało się pomysłem na film. Nie jest on jednak typową fabułą, wytworem wyłącznie fikcji literackiej. Scenarzystka wnikliwie badała temat i wielokrotnie rozmawiała z byłymi więźniami obozu w Świętochłowicach.
„Pamiętam jak zobaczyłem na nagraniu z przeprowadzonych przez nią wywiadów osiemdziesięcioletniego mężczyznę, który znalazł się w obozie w wieku 14 lat. Odpowiadając na pytanie, jak trafił do obozu po prostu rozpłakał się przed kamerą. Pomyślałem, że temu człowiekowi odebrano pamięć i godność. Pomyślałem, że ci, którzy przetrwali obozy komunistyczne, zostali zapomniani. To był dla mnie ten moment, kiedy zdecydowałem, że chcę nakręcić o tym film”
– tłumaczył reżyser podczas konferencji prasowej na gdyńskim festiwalu.
Czytaj także:
Maksymilian Kolbe i Rudolf Höss. Jak zostać świętym, a jak zbrodniarzem?
Scenarzystka miała bogatą wiedzę o istnieniu takich obozów, ale dla niej to nie był jeszcze wystarczający powód, aby zająć się tą tematyką. „Chciałam opowiedzieć o tym co najczarniejsze, o demonach które siedzą w nas. Ten powód znalazłam w książce Gerharda Gruszki, który spędził w obozie kilka miesięcy. Autor opisywał jak powstał, a później jak został rozwiązany obóz «Zgoda»” – tłumaczyła scenarzystka.
„Czasami bez żadnej przyczyny trafiali tam ludzie, a później wychodzili również bez orzeczenia o winie. Wychodząc musieli jednak podpisać oświadczenie, że nie powiedzą nikomu o tym, co tam się wydarzyło. To właśnie wzbudziło mój sprzeciw! Chciałam zbliżyć się do odpowiedzi, czym jest człowiek i do czego jest zdolny”
– mówiła w Gdyni Małgorzata Sobieszczańska.
Według uzyskanych przez nią informacji do „Zgody” trafiali często ludzie młodzi. Ale i ci co prowadzili obóz nie mieli dużego doświadczenia – komendant miał zaledwie około 25 lat. Pytanie, co działo się w Świętochłowicach nasuwało się samo. Obóz powstał w lutym 45, a w listopadzie 1945 już przestał istnieć. Przez tych dziewięć miesięcy mordowano tam i księży protestanckich, i żołnierzy AK, i byłych żołnierzy Wermachtu.
Czytaj także:
Mała Polka, która zakpiła z Hitlera
Polak – ofiara czy kat?
Wielu osadzonych nie było bez winy, wojenne realia wymuszały zachowania, do jakich człowiek w normalnych warunkach nie byłby zdolny. I rodziły chęć odwetu, jakiego człowiek w normalnych warunkach by się nie dopuścił.
Zagranie tak wymagających ról okazało się trudne dla aktorów. Musieli głęboko wejść w swoje role, czytali oryginalne dokumenty ze Świętochłowic, oglądali filmy i relacje świadków i osób więzionych w obozie. Zadanie było wyczerpujące psychicznie i fizycznie, ponieważ aktorzy musieli pokazać wychudzone ciała i wymizerniałe twarze. Sceny polewania wodą na mrozie i wielogodzinnego katowania nikogo nie pozostawiały obojętnym. Wielu przy życiu trzymała nadzieja, że w człowieku jest dobro i że ono zwycięży.
Ten film może być jednak dla niektórych widzów bardzo trudny w odbiorze. Trudny, bo zrywa z archetypem Polaka-ofiary wojny, a pokazuje Polaka, który staje się katem. W takiej sytuacji wszyscy są przegrani, tu nie ma zwycięzców.
Czytaj także:
„Zasług nie mam, służyć się starałam”. Karolina Lanckorońska