Marta Ławska odpadła z X-Factor, więc… schudła 35kg i wróciła do kolejnej edycji. Wkrótce trafiła do TGD i zaczęła śpiewać o tym, że Jezus żyje. Chce ewangelizować, nie tylko Polskę, ale i świat.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Twierdzi, że katoliczki, powinny wyglądać pięknie, bo przez wygląd głoszą piękno Boga. Marta Ławska, jak sama o sobie mówi, “dziecko X-Factor”, opowiada mi o tym, jak program zmienił jej życie, jak schudła 35 kg, jak trafiła do TGD. I o tym, że nie boi się łatki “kato-celebrytki”.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Co jest celem utworu Jesus is Life?
Marta Ławska*: Ma promować Pana Jezusa! Jego celem jest ewangelizacja przez popularne środki. Ten utwór jest popowy, lekki, słoneczny. Chcemy w ten sposób uwielbić Boga i ewangelizować Polskę, a miejmy nadzieję, że też świat. Pokazywać, że wiara jest piękna, daje radość.
A dlaczego akurat Ty?
Zaproponował mi to Piotr Chomicki, producent klipu. Śledził moją twórczość, przemodlił i zaproponował udział w klipie „Jesus is Life”.
Usłyszałam Boga
Czym dla Ciebie jest wiara?
Przede wszystkim relacją. Wiara rośnie, kiedy nawiązujemy relację z Jezusem, o czym przekonałam się na rekolekcjach ignacjańskich. W ciszy usłyszałam Boga, mogłam wejść z Nim w relację. Jezus jest moim przyjacielem, codziennie mnie prowadzi, wszystko dzieje się przez Niego i dzięki Niemu. Mam wady, grzechy, potknięcia, ale każdy dzień to dla mnie przygoda z Jezusem. Kocham o Nim mówić, śpiewać. Wszystko, co robię, całe moje życie, to wiara. Bóg mi je wypełnia. Ale to także trudności.
Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w chrześcijaństwie?
Każdy chciałby, żeby wszystko szło po jego myśli. To naturalne. Najtrudniejsze jest dla mnie godzenie się na plan Boży w 100 proc. Nie rozumiemy wszystkiego, co dzieje się w naszym życiu, ale po czasie okazuje się, że to było potrzebne. W momentach zmartwienia nie jest łatwo mieć wiarę, jak podczas radosnych chwil. Godzenie się na Bożą wolę jest najtrudniejsze, ale jeśli ma się relację z Jezusem, to choćby się waliło, wiesz, że tak ma być, bo z ruin może powstać coś wielkiego. Wierzę w to i doświadczam tego.
Masz za sobą wielkie nawrócenie czy wiara zawsze była dla Ciebie ważna?
Wiarę rozbudziła we mnie mama, która nawróciła się przed moim urodzeniem. Ta wiara była na różnych poziomach, w zależności od etapu mojego życia. Kiedy byłam dzieckiem dużo się modliłam, mówiłam o Jezusie, byłam Nim zafascynowana. Później przyszedł czas pytań, czy to na pewno to. Jako 16-latka miałam pewien rozłam w sobie, ale Bóg to pokonał. Dla mnie nawrócenie odbywa się każdego dnia, to codzienny wybór. Miłość to decyzja, którą podejmujemy w każdym działaniu.
Kato-celebrytka? Nie boję się!
Mówisz głośno o wierze. Nie boisz się łatki kato-celebrytki?
Długo z tą obawą walczyłam. Jestem dzieckiem X-Factora, przez wiele lat śpiewałam na festiwalach komercyjnych, gdzie nie mówiłam w ogóle o wierze. Nie boję się łatki, bo wiara to moje życie. Dziś nie wyobrażam sobie śpiewania wyłącznie komercyjnych utworów. Robiłam to, ale nie dawało mi to radości. Owszem, śpiewałam o ważnych dla mnie sprawach, ale to nie przynosiło zbawienia. A mi zależy na każdym człowieku. Nie boję się szufladek, bo wiem, że śpiewanie dla Boga jest moim powołaniem. Godzę się na nie w 100 proc.
Czym był dla Ciebie udział w X-Factor? Diametralnie zmienił Twoje życie?
To była próba, musiałam się sprawdzić przed kamerami, wcześniej nie brałam udziału w żadnym telewizyjnym programie. Marzyłam o tym. Choć nie było to coś, co diametralnie zmieniło moje życie, to jednak wprowadziło wiele zamieszania. Wierzę, że to też był element Bożego planu, bo po X-Factorze trafiłam do TGD, otworzyło się przede mną wiele drzwi. Wszystko jest po coś.
Piękna jak katoliczka
Nie poddałaś się po tym, jak odpadłaś w pierwszej edycji. Mało tego, zrzuciłaś 35 kilogramów!
Byłam bardzo zmotywowana. Do trzeciej edycji wróciłam zmieniona.
Było warto?
Wychodzę z założenia, że my, dziewczyny-katoliczki, powinnyśmy wyglądać pięknie, bo także przez nasz wygląd głosimy piękno Boga. Zawalczyłam o siebie i dodało mi to wiele pewności na scenie, której kiedyś mi brakowało. Poczułam się ze sobą dużo lepiej. Ale to nie jest zamknięta sprawa. Nadal muszę o siebie dbać, uważać, bo taki mam metabolizm.
Oczywiście, powinnyśmy być piękne. Ale z drugiej strony, my, kobiety wciąż widzimy swoje wady, nie akceptujemy wyglądu, co czasem wpędza nas w choroby. Jak znaleźć równowagę?
Ważny jest złoty środek. Osobiście doświadczyłam wyzwolenia w tym temacie właśnie na rekolekcjach ignacjańskich. Kiedy stawia się Jezusa na pierwszym miejscu i szuka wiary w życiu, to też szuka tego, jak Bóg na Ciebie patrzy. Na rekolekcjach dowiedziałam się, jak Bóg na mnie patrzy. Pokochałam naprawdę swoje ciało i wszystko, co z nim związane. To, że tyle schudłam, wbrew pozorom wcale nie dało mi automatycznej akceptacji siebie. Nie mówiłam „kocham siebie”. To była walka. Dziś patrzę na siebie Bożymi oczami i to pomaga. Zachęcam wszystkie kobiety, które mają kompleksy, by tego spróbowały.
Jesteśmy marką Jezusa
Stałaś się innym człowiekiem po tym odchudzaniu?
Nie czułam się kimś innym, przede wszystkim byłam zmęczona, to był potężny wysiłek. Prawdą jest natomiast, że mogłam wyjść na scenę i skupić się na śpiewaniu, nie myśleć o tym, jak wyglądam. Byłam bardziej radosna na scenie, pewna siebie. Widzę to też na koncertach uwielbienia, które prowadzę – robię to z wielką swobodą. Dlatego zawsze mówię, że trzeba o siebie dbać w takim pozytywnym sensie, bo jesteśmy marką Jezusa na ziemi.
Jakie są Twoje muzyczne plany na przyszłość?
Wraz z TGD szykujemy kolejne projekty, warto śledzić stronę zespołu, by być na bieżąco. Myślę też o solowej płycie, może nie będzie ona wprost chrześcijańska, bo chciałabym dotrzeć do szerszych kręgów, ale na pewno będę śpiewać także o Bogu, choć może nie wprost.
O czym najbardziej lubisz śpiewać? Co Ci sprawia największą przyjemność?
To będzie największy banał w tej rozmowie (śmiech), ale zawsze myślałam, że śpiewanie samo w sobie sprawia mi radość. Śpiewanie o tym, czym żyję. To prawda, ale okazało się, że najbardziej żyję Panem Bogiem. Dlatego największą satysfakcję sprawia mi to, kiedy śpiewaniem głoszę Jego. Wierzę, że dostałam taki talent po to, by Jego chwała wzrastała. Pokazywanie swoim życiem, nie tylko na scenie, że to prawda, że Jezus żyje, to jest to!
*Marta Ławska – wokalistka, obecnie związana z TGD, uczestniczka pierwszej i trzeciej edycji X-Factor
Czytaj także:
Lady Gaga: Jeśli widzisz kogoś, kto cierpi, nie odwracaj wzroku!
Czytaj także:
Justin Bieber do swoich fanów: „Módlcie się za mnie!”
Czytaj także:
Agnieszka Chylińska: Jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa