Mamy wrażenie, że świat islamu jest zwarty i jednolity, podczas gdy cechuje go niezwykła złożoność. Można go porównać do wszechświata składającego się z bardzo różnych od siebie galaktyk.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Hiszpański dziennikarz Fernando de Haro jest autorem wywiadu rzeki, jaki przeprowadził ze znawcą islamu Samirem Khalilem Samirem – Egipcjaninem, który wiele lat spędził w Libanie, mieszkał także jakiś czas w Europie. W rozmowie zastanawiali się m.in. nad kształtem islamu XXI wieku, dochodząc do wniosku, że religia ta ma wiele twarzy, a jednocześnie jest postrzegana przez pryzmat wielu stereotypów.
Wiele odmian islamu
Miriam Díez Bosch: O co tak naprawdę chodzi z islamem?
Fernando de Haro: Chodzi o wiele rzeczy, co od razu nasuwa wiele pytań. Jedno z nich brzmi: Jaki my mamy problem z islamem? Kolejne: Co się dzieje z samym islamem? Od tego możemy zacząć. Gruntowną wiedzę na ten temat zastępuje w naszych głowach mnóstwo ideologicznych interpretacji oraz wyidealizowane bądź zdemonizowane obrazy. Mamy wrażenie, że świat islamu jest zwarty i jednolity, podczas gdy cechuje go niezwykła złożoność.
Czyli należałoby raczej mówić o wielu odmianach islamu?
Tak, mamy tutaj do czynienia z całym wszechświatem, złożonym z bardzo różnych od siebie galaktyk. Często zdarza się nam sprowadzać tę ogromną złożoność do garstki frazesów lub przestawiać ją w mocno uproszczonej perspektywie.
Możemy przecież mówić o islamie ludowym, z jego prawdziwą pobożnością; o islamie instrumentalnie wykorzystywanym w celach politycznych, do osiągnięcia władzy, czyli o islamizmie; o szyizmie; o sunnizmie, o nurtach wahabickich finansowanych i propagowanych na szeroką skalę przez Arabię Saudyjską; o nurtach odrzucających krytyczną interpretację Koranu, które nie zajmują jasnego stanowiska w kwestii przemocy; o sunnizmie z kairskiej uczelni Al Azhar, otwierającym się na wolność religijną i pojęcie obywatelstwa; o sunnizmie zreformowanym, który rozróżnia wspólnotę religijną od politycznej; o islamie europejskim, stojącym wobec wyzwań nowoczesności…
Czytaj także:
Ja, imam, staję w obronie prześladowanych chrześcijan
Islam w kryzysie
Islam znajduje się teraz w kryzysie?
Można stwierdzić, że świat muzułmański przechodzi obecnie etap zawirowań, zbliżony do tego, który Europa przeżywała przy okazji I wojny światowej – zawirowań na płaszczyźnie kulturowej, religijnej i geopolitycznej.
Islam musi skonfrontować się z wyzwaniem, jakie z powodu globalizacji stanowi wszelka forma przynależności. W wielu miejscach dawne tożsamości przechodzą głęboki kryzys. Rodzice zatracili zdolność przekazywania dzieciom swojej wiary i do głosu dochodzą „tożsamości zastępcze”.
Obserwujemy to w Europie na przykładzie dżihadystów dokonujących zamachów. Pozostawali oni poza wspólnotą muzułmańską, pogrążeni w świecie narkotyków i internetu. Państwo Islamskie, które ani nie jest państwem, ani nie jest islamskie, pod pretekstem kilku wersetów z Koranu zaoferowało im nową – agresywną i nihilistyczną – tożsamość. Islam musi zmierzyć się z tą formą nihilizmu, która publicznie działa w jego imieniu.
W grę wchodzą również interesy mniej tożsamościowe, a bardziej terytorialne.
Owszem, jak najbardziej mamy do czynienia z kwestią konfliktów terytorialnych. Arabia Saudyjska i kraje Zatoki Perskiej, sponsorzy wahabizmu sunnickiego, walczą o hegemonię na Bliskim Wschodzie w obawie przed tym, że Iran i mniejszość szyicka rozszerzą swoje wpływy. Jedynie w tym kluczu można zrozumieć siłę DAESH.
Dochodzą tutaj jeszcze błędne przekonania Zachodu, który wciąż myśli kategoriami zderzenia cywilizacyjnego, który podpisuje milionowe kontrakty z Rijadem i który wychodzi z założenia, że istnieją podstawy antropologiczne niezbędne dla rozwoju demokracji takiej jak nasza.
Tymczasem wojujący islamizm, w którym nietrudno dopatrzyć się wątków myśli zachodniej, próbuje wysunąć się na pierwszy plan; wewnątrz szyizmu i sunnizmu zachodzą ukryte, aczkolwiek bardzo ciekawe procesy. Procesy, które mogą otworzyć islam na wyzwania nowoczesności, na konieczność zagwarantowania wolności religijnej w krajach muzułmańskich, na prawa mniejszości.
Czytaj także:
Islam przechodzi kryzys, jest osłabiony intelektualnie i moralnie
Islamizm to nowe zjawisko
Jakie słowa, które padły w wywiadzie z Samirem Khalilem Samirem, najbardziej Pana uderzyły?
Uderzyło mnie wiele kwestii. To mądry i dobry człowiek, a przy tym intelektualista zupełnie nieszablonowy. Doskonale zna Koran, wschodnie chrześcijaństwo i z zaangażowaniem śledzi obecne wydarzenia na świecie. Obok całokształtu jego wiedzy, największe wrażenie zrobiły na mnie dwie rzeczy. Ten człowiek na własnej skórze przeżył gwałtowną ewolucję, jaka dokonała się w ostatnich dziesięcioleciach w krajach muzułmańskich. Kiedy słuchasz Samira, odkrywasz, że nie tak dawno utożsamianie islamu z ultrakonserwatywnym nurtem wahabickim było nie do pomyślenia.
Samir pamięta Egipt za czasów socjalistycznego prezydenta Nasera, kiedy to ludzie śmiechem reagowali na samą myśl o nakazie zasłaniania głowy w przypadku kobiet. Pamięta ten Egipt, w którym Stowarzyszenie Braci Muzułmanów stanowiło mniejszość, Egipt całkowicie nowoczesny, tak bardzo bliski nam. Pamięta lata 50. i 60., kiedy w Egipcie i w Libanie panował islam, który otwierał się na nowoczesność.
Z bliska przyglądał się również dwóm wielkim rewolucjom.
Tak, tym rewolucjom, które zbiegły się w czasie i dały początek islamizmowi: rewolucji politycznej z końca lat 70 w Iranie oraz jednoczesnej rewolucji gospodarczej, za sprawą której Arabia Saudyjska, dzięki ropie naftowej, stała się hegemonem w świecie sunnickim. Ta perspektywa historyczna pozwala nam dostrzec, że integryzm i islamizm są zjawiskami stosunkowo nowymi. Na tym nie koniec, gdyż prawdopodobnie żyjemy w czasie przełomu.
Trudno było Panu pisać o islamie wyważonym językiem?
W samej Hiszpanii tylko mamy do czynienia z dwumilionową wspólnotą muzułmańską. Ci muzułmanie są Hiszpanami o odmiennej wizji świata. Postrzega się ich jednak w kategoriach innego. Nie wolno nam cały czas postrzegać innego w kategoriach negatywnych. To niepoważne trwać w takiej postawie. Inny wnosi ze sobą pewne bogactwo.
Kiedy człowiek czyta to, co się mówi czy też pisze na temat islamu w innych krajach, np. we Francji lub we Włoszech, pozostaje mu tylko ubolewać nad niskim poziomem tych wypowiedzi. Debata jak ta, którą odbyli Kepel (przekonujący, że dżihadyzm to muzułmański terroryzm) i Roy (broniący tezy, że dżihadyzm jest niereligijną formą nihilizmu) pokazuje, jak długą drogę mamy jeszcze do przebycia. Jeśli mamy taką możliwość, to wyjdźmy na ulicę, porozmawiajmy z naszymi sąsiadami muzułmanami, spróbujmy zrozumieć co myślą, w co wierzą, jak zmuszają nas do weryfikacji wielu drzemiących w naszych głowach przekonań. Nie wolno nam wciąż karmić się przestarzałymi uprzedzeniami.
Czytaj także:
„Zbombardujmy przemoc miłosierdziem”. Muzułmańska reklama budzi kontrowersje
Kontakty z muzułmanami
Islam jest coraz bardziej obecny w naszej rzeczywistości. Co konkretnie wnosi on w Pańskie życie osobiste i zawodowe?
Podzielę się bardzo osobistym doświadczeniem. Od kilku lat podróżuję na Bliski Wschód. Jako że podczas tych podróży oddaję się intensywnej pracy, mam wtedy dość lekki sen. Zazwyczaj budzi mnie pierwsze wezwanie muezina. Przykładowo w Kairze muezini prześcigają się w porannym śpiewie, wywołując niesamowitą wrzawę. W Iraku natomiast, tak jak i w Ziemi Świętej, wezwanie na modlitwę jest zwykle bardziej subtelne. Jakiś czas temu byłem w trakcie ramadanu w Aleppo i tamtejszy muezin swoim śpiewem w nieskończoność wydłużał imię Boga. Tego typu wezwania na modlitwę generalnie powodują moje rozdrażnienie i skłaniają mnie do refleksji. Myślę bowiem, że w przestrzeni publicznej wezwanie na modlitwę powinno być dyskretne, ponieważ, choćby z powodu jednego niewierzącego bądź wyznawcy innej religii – a zawsze ktoś taki się znajdzie – należy szanować sen i wolność innych.
Wyznaniowość, w tym przypadku powietrza i fal dźwiękowych, zawsze jest błędem. Wszystkie te przemyślenia są słuszne, niemniej ostatniego ranka w Aleppo, po wezwaniu muezina, złapałem się na tym jak z pamięci recytuję początek Psalmu 63: „Boże, mój Boże, Ciebie szukam (o świcie)!”…
Zapewniam, że nie mam najmniejszego zamiaru zostać muzułmaninem. Bóg, jakiego wzywałem, to Bóg w Trójcy jedyny, który objawił się w ciele poprzez przyjście Jezusa z Nazaretu. Tamtego popołudnia rozmawiałem z pewnym chrześcijańskim zakonnikiem, zajmującym się pomocą muzułmanom w potrzebie. Opowiadał mi, że chrześcijaństwo w Aleppo, wartość miłości bliźniego przekłada na działanie. Powiedział też, że dzięki muzułmanom ponownie odkrył żywy, bezpośredni kontakt z Tajemnicą. Czy człowiek z kręgu racjonalistycznego, obywatel Zachodu z dziada pradziada, taki jak ja, może się jeszcze czegoś wartościowego nauczyć? Tamtego ranka w Aleppo wytrysnęła z mojego serca modlitwa – pociągając za sobą mój rozum – co w innych okolicznościach nie mogłoby mieć miejsca.
Tekst pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia