separateurCreated with Sketch.

Mało brakowało, a umarłaby przy porodzie. Ale żyje, bo zdarzył się cud

NOWORODEK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 25.09.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Przez 15 godzin ponad 150 tys. ludzi na całym świecie modliło się za Mélanie i jej córeczkę.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Skurcze zaczęły się w 39. tygodniu ciąży. Coś, co wyglądało jak początek zwyczajnego porodu, stało się kwestią życia lub śmierci.

Kiedy Mélanie i Doug Pritchard przygotowywali się na przyjście swojego pierwszego dziecka, szukali kliniki pro-life. Chcieli mieć pewność, że w razie potrzeby lekarze będą walczyć o życie matki i dziecka. Decyzja okazała się słuszna – ich pierwszy syn, Brady, przyszedł na świat siłami natury i wszystko poszło dobrze.


RODZINA EPPARD
Czytaj także:
Chłopiec przyszedł na świat w dniu urodzin taty. Ale to nie koniec niespodzianek!

 

Śmierć kliniczna mamy

W 2010 roku Mélanie była w ciąży z drugą córeczką. Gdy poczuła pierwsze skurcze, jej mąż Doug zawiózł ją do miejscowego szpitala w Phoenix, w Arizonie. Tam, po sprawdzeniu, czy dziecko jest ułożone prawidłowo, położna czekała na przyśpieszenie skurczów i odejście wód. Ale w tym momencie wydarzyło się coś strasznego: mimo że wszystkie życiowe funkcje wyglądały normalnie, Mélanie zaczęła mieć zawroty głowy i mdłości, a po chwili zemdlała.

Kiedy pielęgniarka sprawdzała, co się wydarzyło, puls i ciśnienie krwi spadły do zera. Mélanie zrobiła się zupełnie sina. Bicie serca i ciśnienie jeszcze nienarodzonego dziecka także zaczęły gwałtownie spadać. Szpital wdrożył więc procedurę, znaną w USA jako Code Blue (Błękityny Kod), ogłaszając śmierć kliniczną Mélanie – podczas gdy jej córeczka ciągle jeszcze znajdowała się w łonie mamy. Rozpoczęto więc przygotowania do cesarskiego cięcia, by uratować małą.


ŻAŁOBA PRENATALNA
Czytaj także:
„Przestałam czuć jego ruchy…”. Świadectwo mamy, która straciła dziecko w 37. tygodniu ciąży

 

Modlitwa męża

W tamtej chwili Doug zaczął modlić się o ocalenie żony i córeczki. Zdał sobie sprawę, że nigdy w życiu nie czuł takiego strachu i rozpaczy.

Modlił się mniej więcej tak:

Panie, wiesz, że to więcej, niż mogę udźwignąć; masz więc jakiś plan i to wszystko ma cel. Ufam Tobie. Ale proszę, jeśli taka jest Twoja wola, pozwól mi jeszcze raz wziąć w ramiona moją żonę.

Skontaktował się z rodzicami i przyjaciółmi, prosząc ich o modlitwę za żonę i córeczkę. Oni zaś podzielili się tą prośbą w mediach społecznościowych – wiadomość zaczęła się rozprzestrzeniać błyskawicznie.



Czytaj także:
Miłość uchwycona na zdjęciu: mąż nie odstępuje chorej żony na krok

 

Walcz, kochamy cię

W szpitalu zebrał się tłumek. Tego dnia, 28 lipca 2010 roku, przypadek Mélanie i jej córeczki stał się jednym ze stu tematów najszerzej komentowanych w Google i na Twitterze: w ciągu 15 godzin ponad 150 tysięcy osób modliło się za nie na całym świecie. Lekarzom udało się ocalić dziecko, podczas gdy drugi zespół próbował reanimować Mélanie poprzez wielokrotną defibrylację i masaż serca.

Bez skutku – uznano ją za martwą, ale po 10 minutach jeden z lekarzy usłyszał słabe bicie serca, jeszcze bez tętna. Medycy podjęli ponownie procedurę reanimacji, która trwała ponad półtorej godziny, aż ciśnienie krwi zaczęło powoli rosnąć.

O ile lekarzom udało się ustabilizować sytuację, Mélanie wciąż była w stanie krytycznym. Żeby ocalić jej życie, trzeba było operować.

W tym czasie Doug był już z dzieckiem na oddziale neonatologii – nie wiedział, czy żona żyje. Pielęgniarki zapytały go, jak da dziecku na imię. Odpowiedział: „Gabriella, Boża bohaterka”. Lekarze wyjaśnili Dougowi, że jego żona miała zator wodami płodowymi. W wyniku rozerwania łożyska wody płodowe dostały się do jej krwiobiegu, zatrzymując akcję serca i powodując zawał. Miała także krwotok wewnętrzny w wyniku cesarskiego cięcia.

Według lekarzy należało spodziewać się u niej problemów neurologicznych, ponieważ organizm pozbawiony był tlenu przez ponad 10 minut. Doug podszedł do łóżka Mélanie, podtrzymywanej przy życiu przez aparaturę medyczną, wziął ją za rękę i powiedział do niej:

Kocham cię i zawsze będę cię kochał. Nasze dzieci, Brady i Gabriella, są wspaniałe i kochają cię. Jeśli tli się w tobie choćby maleńki płomyk, który pozwoli ci walczyć, walcz. Obiecaj mi, że – nieważne, na co ja mam nadzieję – pójdziesz za swoim Aniołem Stróżem wszędzie, gdzie cię poprowadzi. Zabierze cię tam, gdzie Bóg chce, żebyś się znalazła.

Później sytuacja jeszcze się pogorszyła. Mélanie otrzymała dwie transfuzje i przeniesiono ją do innego szpitala. W trakcie cesarskiego cięcia przerwano jedną z arterii i w krwiobiegu powstał zakrzep. Potrzebna była kolejna trudna operacja. Serce działało na 5 proc. mocy, podczas gdy minimum niezbędne do przeżycia to 55-65 proc. W wyniku zawału płuca przestały działać. Mélanie była więc podłączona do respiratora, który oddychał za nią. Zaniepokojeni, że może nie przeżyć operacji, lekarze pokazali Mélanie zdjęcie Gabrielli. Zareagowała, zaczęła się poruszać i rozpaczliwie płakać. Uśpiono ją i zawieziono na salę operacyjną. Nadzieja powróciła i rodzina zaczęła modlić się jeszcze intensywniej.


NOWORODEK
Czytaj także:
Pana dziecko to cud! Proszę zrobić zdjęcie!

 

Cud

Operacja powiodła się i Mélanie przeżyła. Ksiądz, który kilka lat wcześniej błogosławił ich małżeństwo, przyszedł odwiedzić ją w szpitalu i przypomniał Dougowi:

To jest właśnie to, czemu powiedzieliście «tak» w dniu waszego ślubu: w radości i w bólu, w zdrowiu i w chorobie.

W 24 godziny po operacji Mélanie zaczęła oddychać swobodniej, odłączono ją więc od respiratora. W pełni świadoma, otworzyła oczy i powiedziała, że chce zobaczyć męża i córeczkę.

Pielęgniarki przyniosły jej Gabriellę i Mélanie mogła ją po raz pierwszy przytulić, po 48 godzinach od cesarskiego cięcia.


Na zdjęciu Chiara
Czytaj także:
Jak w lawinie nieszczęść znaleźć szczęście? Historia Chiary Corbelli Petrillo

 

Błyskawiczny powrót do zdrowia Mélanie zadziwił lekarzy

Po sześciu dniach mogła wyjść ze szpitala. W kolejnych tygodniach wyzdrowiała całkowicie, bez żadnych skutków ubocznych. Niedługo później napisała książkę, w której opowiada swoją historię.

Oto fragment:

Choć nie pamiętam tego nieprawdopodobnego zdarzenia, wiem, że żyję i jestem w stanie co dzień tulić mojego męża i dzieci. Jestem wdzięczna za każdy wpis na Facebooku i Twitterze, za każdy tekst, który napisano i udostępniano na licznych stronach internetowych na całym świecie. Przede wszystkim zaś jestem nieskończenie wdzięczna tym, którzy modlili się i prosili innych o modlitwę za mnie, zwykłą nieznajomą. Słowa nie są w stanie oddać mojej wdzięczności za wszystkie modlitwy, które chroniły mnie podczas tych dramatycznych zdarzeń. Jestem szczęśliwa, mogąc wam powiedzieć, że wasze modlitwy były owocne.

Dziękuję rękom lekarzy, pielęgniarkom, tym, którzy oddali dla mnie krew i Bogu miłosiernemu; Gabriella i ja żyjemy, i mamy się dobrze. Wyzdrowiałam całkowicie.

W 2014 roku Mélanie napisała artykuł, w którym dzieli się takim świadectwem:

Nie ma dnia, w którym nie dziękowałabym Bogu za to, że pozwolił mi przeżyć i że natchnął mnie, bym wybrała szpital pro-life. Dziękuję Bogu, że pozwolił Dougowi, Brady’emu, Gabrielli i mnie na nowo ukształtować naszą rodzinę, i że dał mi okazję świadczyć o Jego nieskończonej łasce, miłosierdziu i miłości do każdego z nas. Bóg ma moc wyprowadzić nas z ciemności, nawet ze śmierci i powrócić do światła. I za to jestem Mu głęboko wdzięczna.



Czytaj także:
Lady Gaga z różańcem w dłoniach: tak wygląda moja walka o zdrowie

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.