Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zdarza się, że w konfesjonale spowiednik dowiaduje się o popełnieniu przestępstwa, w tym również jednego z najstraszniejszych, polegającego na seksualnym wykorzystaniu dzieci. Co powinien w takiej sytuacji zrobić? Czy może złamać tajemnicę spowiedzi oraz zawiadomić organy ścigania?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Podczas niedawnego (25 sierpnia br.) zebrania Rady Biskupów Diecezjalnych na Jasnej Górze bp Ryszard Kasyna, przewodniczący Rady Prawnej KEP, poinformował biskupów, że Stolica Apostolska zaakceptowała nowelizację „Wytycznych Konferencji Episkopatu Polski ws. postępowania wobec duchownych oskarżonych o wykorzystywanie seksualne małoletnich”. Choć brzmi to biurokratycznie i nudnie, chodzi o bardzo ważną kwestię. O konieczność zgłaszania tych przestępstw organom ścigania.
Obowiązek zgłaszania wykorzystania seksualnego
Zmiana wytycznych obowiązujących w Kościele katolickim w Polsce w tej sprawie była konieczna, ponieważ zmieniło się w naszym kraju prawo karne. Od 13 lipca br. do kodeksu karnego został wprowadzony prawny obowiązek zgłaszania organom ścigania przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich. Dotychczas zarówno instytucje niepaństwowe, jak i osoby prywatne, obowiązywał jedynie tzw. „obowiązek społeczny” informowania organów ścigania o takich przestępstwach. Za brak zgłoszenia nie groziły żadne sankcje prawne.
Od połowy lipca – jeśli wiemy lub podejrzewamy, że tego rodzaju przestępstwo miało miejsce – jesteśmy zobowiązani do powiadomienia organów ścigania. Jeśli tego nie zrobimy, grozi nam postępowanie karne. Dotyczy to wszystkich obywateli RP. Także duchownych. Dlatego konieczna była zmiana kościelnych przepisów. Kończy ona toczone latami gorące dyskusje, czy księża i biskupi, którzy dowiedzą się o przypadku wykorzystania seksualnego dziecka przez osobę duchowną, muszą o tym poinformować organa państwa.
Pojawia się jednak pytanie, czy jest to dla kapłana obowiązek obejmujący dokładnie wszystkie sytuacje, w których dowie się o seksualnym wykorzystaniu małoletniego? A co, jeśli całą wiedzę na temat konkretnego przypadku przestępstwa uzyska w konfesjonale, sprawując sakrament pokuty i pojednania?
Spowiedź jako “usprawiedliwienie” dla pedofila?
W połowie sierpnia br. media na całym świecie obiegła wypowiedź przewodniczącego australijskiego episkopatu abp. Denisa Harta, który stwierdził: „Wolałbym pójść do więzienia, niż zdradzić tajemnicę spowiedzi”. Zareagował on w ten sposób na sugestię Australijskiej Komisji Królewskiej, która po zbadaniu przypadków molestowania seksualnego nieletnich w latach 1950-2010 zgłosiła do władz 85 propozycji zmian w prawie w celu wzmocnienia walki z takimi przestępstwami.
Jedna z nich mówi o tym, że księża, którzy usłyszą o wykorzystywaniu seksualnym podczas spowiedzi, mieliby obowiązek zgłosić to na policję. „Nie powinno być usprawiedliwienia, ochrony ani przywilejów w odniesieniu do wyznań religijnych” – stwierdziła komisja w swoim raporcie. „Zgromadziliśmy dowody, że sprawcy, którzy spowiadali się z seksualnego wykorzystywania nieletnich, robili to znowu i szukali przebaczenia”.
Tego rodzaju sugestie przy okazji walki z seksualnym wykorzystaniem nieletnich pojawiły się w ostatnich latach w wielu krajach. Również w Polsce. Czy obowiązujące od 13 lipca br. zmiany w kodeksie karnym je uwzględniły? Nie. Także w odniesieniu do tych przestępstw obowiązuje artykuł 178 Kodeksu Postępowania Karnego, który w punkcie drugim stwierdza, że „nie wolno przesłuchiwać jako świadków duchownego co do faktów, o których dowiedział się przy spowiedzi”.
Zwolnić księży z tajemnicy spowiedzi?
Czy naprawdę nie można od tajemnicy spowiedzi zrobić wyjątku i w przypadku tak strasznego zła, jak przestępstwa o charakterze pedofilskim, zwolnić księży z jej zachowania?
Odpowiedź na to pytanie można znaleźć m. in. Katechizmie Kościoła katolickiego. Mówi on wyraźnie:
Biorąc pod uwagę delikatny charakter i wielkość tej posługi oraz szacunek należny osobom, Kościół oświadcza, że każdy kapłan, który spowiada, zobowiązany jest pod bardzo surowymi karami do zachowania absolutnej tajemnicy odnośnie do grzechów wyznanych przez penitentów (KKK 1467).
Spowiednik nie może również wykorzystywać wiadomości o życiu penitentów, jakich uzyskał w czasie sprawowania sakramentu pokuty i pojednania.
Tajemnica ta, która nie dopuszcza żadnych wyjątków, nazywa się «pieczęcią sakramentalną», ponieważ to, co penitent wyznał kapłanowi, zostaje «zapieczętowane» przez sakrament – nie pozostawia żadnych wątpliwości Katechizm.
Tajemnicy spowiedzi broni również jednoznacznie Kodeks Prawa Kanonicznego. Ksiądz, który ją bezpośrednio złamie, jest karany ekskomuniką. Trzeba podkreślić, że tajemnica spowiedzi obowiązuje niezależnie od faktu, czy rozgrzeszenie zostało udzielone, czy nie. Obejmuje nie tylko wyznane grzechy, lecz także wszystko to, co podczas sprawowania sakramentu zostało powiedziane.
Czytaj także:
„Kasiu, wierzę Ci”. List do ofiary ks. Romana B.
Bóg jest po stronie ofiary molestowania
Skoro tajemnica spowiedzi jest absolutnie nienaruszalna, co powinien zrobić kapłan, który dowiaduje się podczas sprawowania sakramentu pokuty o czynach pedofilskich? Kilka lat temu w wywiadzie dla „Więzi” o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap, jeden z inicjatorów Szkoły dla Spowiedników wskazał, że kapłan przede wszystkim musi nazwać rzecz po imieniu. Potwierdzić, że został popełniony straszny grzech, że wyrządzono ogromne zło, obojętnie, kto był sprawcą.
Często ofiary mają bardzo silne poczucie ubrudzenia, zbrukania, wstydu, zdarza się także, że ofiara odczuwała jakiś rodzaj przyjemności seksualnej i nie może sobie z tym poradzić, bo czuje się współwinna. Należy jej powiedzieć, że to ona jest poszkodowana i nie zaciągnęła żadnej winy moralnej. Ponadto kapłan musi zapewnić, że Bóg jest po stronie ofiary – mówił. o. Jordan.
Dodał, że dopiero po tym spowiednik powinien zaproponować różne możliwości pomocy skrzywdzonej osobie. „Pokazać ścieżkę terapeutyczną, która jest konieczna, i ewentualnie zaoferować także wsparcie w postaci kierownictwa duchowego, stałej spowiedzi” – wyjaśniał. Zauważył też: „ My, spowiednicy, częściej spotykamy się z ofiarą”.
Czytaj także:
O. Adam Żak SJ: Czego Kościół winien się nauczyć po ostatnim kryzysie
Uwaga na przebaczenie
Ewa Kusz, psycholog, seksuolog, terapeuta, wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie, zwraca uwagę, że spowiednik inaczej powinien postępować wobec ofiary, a inaczej wobec sprawcy wykorzystania seksualnego małoletnich.
„Ofiara często wyznaje to jako swój grzech – ważne, aby odbarczyć ją z poczucia winy” – wskazuje dodając, że szczególnie księża, którzy są sprawcami takich przestępstw, obarczają ofiarę. Podobnie jak o. Jordan, Ewa Kusz podpowiada, że dobrze jest, gdy spowiednik da poszkodowanej osobie jakiś namiar na pomoc, zarówno duszpasterską, jak i psychologiczną. Dotyczy to również pomocy przy zgłoszeniu przestępstwa organom ścigania.
„Jeśli chodzi o ofiarę, trzeba zwrócić uwagę na to, aby nie proponować, nie zachęcać, nie zmuszać do przebaczenia, bo to taką osobę traumatyzuje” – podkreśla wicedyrektor COD. Wyjaśnia, że do przebaczenia trzeba dojrzeć, jest ono procesem i jeśli oczekuje się go zbyt szybko, gdy skrzywdzony człowiek nie jest do niego przygotowany, wzrasta w nim poczucie winy, a jeszcze bardziej złość. Efektem nacisków na przebaczenie ze strony spowiednika może być rezygnacja z przystępowania do sakramentu, ponieważ ofiara może je odczuć jako dążenie do ochrony sprawcy. „Ofiara ma potrzebę, aby ktoś stanął po jej stronie, a nie dawał nowe zadania i podwyższał poprzeczkę” – mówi Ewa Kusz.
Czytaj także:
Kościelni delegaci, którzy pomogą ofiarom wykorzystania seksualnego
Czytelny sygnał nawrócenia pedofila
W odniesieniu do spowiedzi sprawców, wicedyrektor prowadzonego przez Kościół Centrum Ochrony Dziecka kładzie nacisk na kwestię rzeczywistego nawrócenia. Spowiednik nie może zmusić penitenta, aby przyznał się przed przełożonymi lub organami ścigania do popełnienia przestępstwa, nie ma jednak przeszkód, aby mu to bardzo poważnie sugerował. Gotowość poniesienia prawnych konsekwencji swego postępowania może być dla spowiednika czytelnym sygnałem, czy sprawca wykorzystania seksualnego małoletnich naprawdę żałuje za zło, którego się dopuścił, i czy mocno, a przede wszystkim szczerze chce się poprawić. Jeśli spowiednik nie ma przekonania, że sprawca szczerze żałuje i mocno postanawia poprawę, może rozgrzeszenia odmówić.
O. Jordan Śliwiński w przywołanym wyżej wywiadzie zwrócił uwagę, że większość ludzi, którzy popełniają ten straszny grzech, jest egosyntoniczna, to znaczy włącza czyny pedofilskie tak silnie w swoją osobowość, że stają się one całkowicie akceptowalne przez ego, więc ludzie ci nie są w stanie ocenić moralnie własnego działania i odrzucić tego, co w nim złe. „Dlatego tak niewielu z nich dobrowolnie trafia na terapię albo przychodzi do spowiedzi”.
O wiele częściej zdarza się, że spowiednicy dowiadują się o wykorzystaniu seksualnym małoletnich od ofiar. Niezależnie o tego, w jakim kontekście spowiednicy usłyszą o takich przypadkach, ważne jest, aby byli dobrze do tego przygotowani i wiedzieli, w jaki sposób, nie łamiąc tajemnicy spowiedzi, zareagować i pomóc zarówno pokrzywdzonym w przezwyciężeniu skutków zła, które ich spotkało, jak i sprawcom w rzetelnym rozliczeniu się ze złem, które popełnili.
Czytaj także:
Wstrząsająca historia Magdy – ofiary pedofila. „Moje rany już nie krwawią, ale nadal są”