separateurCreated with Sketch.

Bezdzietna katoliczka? Jak to wygląda?!

SMUTNA KOBIETA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zyta Rudzka - 29.08.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czujesz się niepotrzebna, winna, gorsza, zagubiona. Nie potrafisz się cieszyć ciążą siostry. Ona skacze z radości, a ty powstrzymujesz się, żeby nie wybuchnąć płaczem.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie wiesz, o czym masz rozmawiać z przyjaciółkami – wszystkie mają dzieci i cały czas o nich opowiadają. A tu kolejne chrzciny u koleżanek, kuzynek…  I jeszcze ta niustanna presja rodziny. Te pytania w czasie świąt, imieniny: To kiedy wreszcie zostaniesz mamusią?

Nieustannie odbierasz sygnały z otoczenia, że skoro nie masz dziecka, to znaczy, że jest egoistką, karierowiczką albo nie dość się starała czy modliła.

Wmawiasz sobie, że musisz koniecznie zostać matką, bo inaczej będziesz nieszczęśliwa do końca życia. I już jesteś na „dobrej drodze”, bo pojawiają się lęki, poczucie niższości i wykluczenia, izolowanie się. Zaczyna się wielkie cierpienie.



Czytaj także:
„Bóg mnie karze”. O duchowych problemach niepłodnych par

 

Bezdzietność powoduje duże obciążenia psychiczne

Istnieją badania psychologiczne mówiące, że niepłodne kobiety przeżywają depresję o takim samym natężeniu jak osoby nieuleczalnie chore.

Bo oto jakiś naturalny etap życia nie jest ci dany. Coś Cię omija, a w konsekwencji i inne ważne sprawy. Przeżywasz: nie będę mamą, nie będę babcią. Nie przeżyję pierwszego ząbka, kroku, uśmiechu mojego dziecka. Nie będę szykowała przyjęcia komunijnego.

To co ja będę robiła?

I właśnie ta bezradność, traumatyczna i trudna rodzi pokusę, by się nad sobą użalać, uskarżać, biadolić, czyli zacząć patrzeć na siebie, jako na ofiarę i tak właśnie siebie traktować. Przesadnie się chronić, cackać się ze sobą, celebrować poczucie krzywdy. Zastawić na siebie pułapkę męczennicy i wpaść w nią do końca życia.

 

Dlaczego to mi się przytrafiło?

A dlaczego akurat miałoby Cię to ominąć? Ból bezdzietności bywa rozdzielający, ale kobiety zostają matkami chorych dzieci albo nagle same terminalnie chorują, kiedy ich dzieci są jeszcze małe. Macierzyństwo to nie tylko spełnienie i szczęście. Również samotność na starość, ból i wykluczenie. Różne są scenariusze zarówno bezdzietności, jak też bycia matką.

Bezpłodność, zupełnie tak samo jak urodzenie dziecka – jest wyzwaniem.

Najlepiej, jak najszybciej przyjąć ten fakt do wiadomości. Na klatę. To żaden wstyd, ani ułomność, ani niedoskonałość. To się zdarza. Ludziom zdarzają się trudne doświadczenia, które naznaczają bieg całego ich życia.

Tak, nie mam dziecka i nie będę miała – w tym wyznaniu jest pokora.

Jest też moc. Oto przytrafiło mi się coś, co jest niezależne ode mnie. Los tak chciał. Bóg tak chciał. Taka jest moja droga życia. Nie krzyż, ale właśnie droga, czyli coś co nas otwiera na innych, a nie zamyka w swoim cierpieniu.

Z całym szacunkiem dla cierpienia, ale  kiedy przestaniesz użalać nad sobą, a weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie – będzie Ci lżej.

Bezdzietność łamie życie – to czasem jest prawda. Ale nie wtedy, kiedy postanowisz nie pielęgnować rozpaczy, a zajmiesz się nią. W wyzwaniu, jakim jest bezdzietność – zobaczysz zadanie.



Czytaj także:
Przestańmy pytać: „Kiedy będą dzieci?”

 

Podporą może być wiara

Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio” zaznaczył, że „kiedy zrodzenie potomstwa nie jest możliwe, życie małżeńskie nie traci z tego powodu na wartości. Niepłodność fizyczna może dostarczyć małżonkom sposobności do innej, ważnej służby na rzecz osoby ludzkiej, jak na przykład adopcja, różne formy pracy wychowawczej, niesienie pomocy innych rodzicom czy dzieciom ubogim lub upośledzonym”.

Bezdzietność nie musi Cię definiować.

Nie jesteś tylko kobietą, która nie ma dziecka.

Nie będę matką – to kim będę? Sobą. Zawsze sobą.

Coś ważnego i istotnego zostało Ci odebrane. Ale nie trzymaj się tego poczucia starty – wtedy sobie poradzisz. Wyjdziesz z myślenia tunelowego. Zobaczysz dla siebie nowe możliwości. Jeżeli masz silną potrzebę matkowania. Zrealizuj ją. Ofiaruj swój czas, doświadczenie, zdolności, energię nie swojemu dziecku. Albo innej sprawie.



Czytaj także:
Adoptowałam trójkę dzieci. Moje „wielkie chcenie” zamieniło się w „wielkie kochanie”

 

Trudne uczucia

Zanim zaopiekujesz się innymi – zatroszcz się o siebie.

Wtedy twoja pomoc będzie szlachetna i wolna od egoistycznych pobudek. To ty sama musisz zaopiekować się swoimi trudnymi uczuciami.

Chciałaś być matką, matkuj najpierw samej sobie.

To jest twoje zadanie. Zająć się sobą. Pewnie też mężem, bo sobie nie radzi. Nieustannie odbudowywać poczucie bliskości, wzmacniać więź. Być razem. Zobaczyć, że ta tragedia nas łączy, a nie dzieli.

Podstawową rzeczą jest pozbycie się lęku i wstydu. Tak, by bezpłodność nie stała się traumą, która naznaczy całe twoje życie.

Pomaga terapia zorientowana na pracę z ciałem. Bo łatwo odrzucić coś, co nas tak zawiodło. Łatwo wejść w dolegliwości psychosomatyczne, zaniedbać się, roztyć się, głodzić. Ważne, żeby symbolicznie objąć swoje ciało. Przytulić samą siebie. Ogrzać się wewnętrznie.

Warto nauczyć się ćwiczeń relaksacyjnych, oddechowych, różnych metod ułatwiających ekspresję trudnych emocji.

Doradzam również wszelkie warsztaty psychologiczne wzmacniające, podnoszące kompetencje, podnoszące jakość życia. Tak byś mogła cieszyć się tym, co masz – a nie ciągle dręczyć tym, co zostało Ci odebrane. Ale trzeba nad tym popracować. Trzeba tego chcieć.

Biologiczna słabość jest cierpieniem, ale może być źródłem psychologicznej siły. Warto byś ją w sobie odkryła. Dasz radę.

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.