Mimo że życie Janusza Głowackiego było barwne i pełne zaskakujących zwrotów akcji, pisarz nie został dotąd bohaterem filmu. Po jego śmierci zapewne się to zmieni.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Ma pan bilet”? – „A pan ma”? – „A skąd mam mieć”. – „No. To wchodzimy” – te filmowe cytaty z kultowego „Rejsu”, rozsławiły nie tylko reżysera Marka Piwowskiego, ale i scenarzystę, Janusza Głowackiego. Tam, dokąd się udał, biletu już nie potrzeba, lecz kiedy był tutaj, bilety wymieniał wielokrotnie.
Bilet warszawski
Najpierw był bilet z Poznania, gdzie przyszedł na świat rok przed wybuchem wojny. Jako młodzieniec, bez żalu wymienił go na bilet warszawski. Niewiele brakowało, by popularny pisarz został znanym aktorem. Belfrowie warszawskiej szkoły teatralnej, gdzie studiował na jednym roku z Elżbietą Czyżewską i Krzysztofem Kowalewskim, nie poznali się jednak na talentach aktorskich przyszłego pisarza, zarzucając mu… brak zdolności i… cynizm. O ile Głowacki pisarzem był utalentowanym, to drugą cechę, wspartą ironią uczynił znakiem rozpoznawczym swojej twórczości.
Do filmu jednak zawsze było mu blisko. Być może z racji studiowania z późniejszymi sławami, być może z racji niespełnionych marzeń o deskach scenicznych i o estradzie, przyszły literat wcześnie połknął filmowego bakcyla. I nieraz udało mu się, na przekór profesorskim osądom stanąć przed kamerą. Zaczęło się od dokumentu, który dziś określilibyśmy jako „film o przeciwdziałaniu alkoholizmowi”. Później przyszły epizodyczne role w „Rejsie” u Piwowskiego czy „Zdjęciach próbnych” Agnieszki Holland.
Scenarzysta Wajdy
Przełom lat 60. i 70. przynosi Głowackiemu kolejny bilet – tym razem z aktywną na całe dekady przepustką do świata filmu. A na odwrocie biletu uważny widz przeczyta wiele tytułów: od kultowego „Rejsu” po „Trzeba zabić tę miłość”, aż do słynnego „Polowania na muchy”.
Głowacki został scenarzystą Wajdy, i mimo że w branży nieraz pojawiały się pogłoski o różnicach zdań obu twórców, kolejny film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” utwierdził publiczność w przekonaniu, że obaj stanowią dobrany duet artystyczny.
Czytaj także:
Z domu dziecka na plan filmowy
O sposobie pracy pisarza najlepiej świadczy epizod z gdyńskiej stoczni w czasie sierpniowych strajków w latach osiemdziesiątych. Głowacki spędził tam kilka tygodni z uczestnikami protestu, a owocem tych doświadczeń była powieść „Moc truchleje”, niedopuszczona zresztą do druku przez cenzurę, ale z powodzeniem wydawana w drukarniach podziemnych. Wydawało się, że to ten tytuł Wajda przeniesie na ekran w pierwszej kolejności, ale jednak tak się nie stało.
Wątek religijny
Wątek religijny również niejednokrotnie przejawiał się w twórczości „Głowy”, jak często nazywano pisarza. W „Raporcie Piłata” z książki „Paradis” krytycy dopatrywali się wątku powtórnego przyjścia Chrystusa, który głosił ewangelię współczesnemu światu, obnażając bezsilność rozumu wobec zjawisk, których nie można racjonalnie wytłumaczyć.
Pisarz zaś w swojej autobiografii „Z głowy”, nominowanej w 2005 r. do Nagrody Literackiej „Nike”, wiele uwagi poświęcił matce, z którą był silnie związany i która zaszczepiła w nim miłość do literatury.
Amerykańska emigracja
W latach 80. przyszedł też czas, gdy twórca, poniekąd zmuszony był swój polski bilet zamienić na amerykański paszport emigranta, gdy w czasie londyńskiej premiery sztuki „Kopciuch” zastał go stan wojenny. Przyszło mu podjąć niełatwą decyzję, zwłaszcza że w domu zostały ukochana mama i żona z dwuletnią córką. Jak mawiał – tylko silna dawka autoironii pozwoliła mu przetrwać na tym bilecie wydawałoby się w jedną stronę i literacko zaistnieć za granicą „Polowaniem na muchy” czy „Antygoną w Nowym Jorku”.
Czytaj także:
Kornel Makuszyński. Pisarz od uśmiechu. Rocznica śmierci twórcy Koziołka Matołka
Powrotny bilet do Polski nie przyniósł oczekiwanego uznania rodaków, którzy początkowo nie potrafili odczytać intencji autora. Sukces przyszedł dopiero z czasem…
I mimo że życie Janusza Głowackiego było barwne i pełne zaskakujących zwrotów akcji, pisarz nie został dotąd bohaterem filmu. Teraz, po jego śmierci (pisarz zmarł 19 sierpnia w Warszawie), zapewne to się zmieni.