Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wszystko mamy przepracowane
Doskonale pamiętam nasz kurs przedmałżeński. Słuchając o etapach małżeństwa byliśmy przez moment naiwnie przekonani, że to już koniec naszych „mąk”. Że wszystkie trudne chwile przeżyliśmy najpierw w początkach relacji, później już w narzeczeństwie. Wszystko przeżyte, przepracowane, rozłożone na czynniki pierwsze i… klapa. Mimo że „już z dwuletnim stażem” znowu trzeba mozolnie budować od początku.
Ktoś zarzucił nam ostatnio, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i o tym, co jest dobre, złe, właściwe i nie w małżeństwie będziemy mogli powiedzieć dopiero za kilkadziesiąt lat. Być może, ba, to więcej niż pewne, że wtedy będziemy mogli podzielić się o wiele większym bogactwem przeżyć i doświadczeń. Co więcej, to już nie jest tak optymistyczne, ale jesteśmy o tym przekonani, przed nami jeszcze wiele życiowych burz, niepokojów, rozłamów i kryzysów.
Nauka aż do śmierci
Co ciekawe, z relacji „kilkudziesięcioletnich” par wynika, że w jesieni życia nie jest o wiele lepiej. Komunikacja szwankuje, kłótnie jak były, tak są. To, wbrew pozorom, informacja dająca nadzieję. Człowiek ma przecież taką nieszczęsną przypadłość, że przyzwyczaja się do dobrego. To z kolei bardzo rozleniwia.
Czytaj także:
Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie
Zajmujemy wygodne miejsce na kanapie życia i nijak nie mamy ochoty podejść do szafki z butami, by wyruszyć w drogę. Stąd już bardzo blisko do wszelkiego rodzaju chorób w relacji – egoizmu, izolacji, ucieczek w iluzje przyjemności. Z tej perspektywy bardzo dobrze, że miłości uczymy się aż po grób.
Odarci ze złudzeń
Wracając do naszej naiwności, w trzy miesiące po ślubie byliśmy już całkowicie odarci ze złudzeń, że sakrament małżeństwa zrobi za nas całą robotę. Nie zrobi. Bez pracy nie ma małżeństwa. Co bardziej istotne, ta praca musi być wykonana przez obu małżonków.
Jak napisał kiedyś Herbert Louis: „Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować”. Ktoś może zapytać: „Jak to tylko dwojga? Czy katolickie małżeństwo nie składa się z trzech osób?”. Składa się, ale Bóg, wierny swym obietnicom, nigdy nie wystąpi przeciwko jedności małżonków, zawsze będzie dążył do osiągnięcia przez nas małżeńskiego „sukcesu”.
Uczcie się ode mnie
Czy miarą sukcesu małżeństwa jest brak rozwodu? Własne cztery kąty i stabilizacja finansowa? Brak kłótni? Przyjęcie i wychowanie potomstwa? Może wreszcie osławiona w pewnych kręgach „zgodność”? Jezus mówi dzisiaj do wszystkich: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30). Czy w tych „trudach” i „obciążeniach” nie odnajdą się ci, którzy kroczą małżeńskimi ścieżkami.
Czytaj także:
3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie
Słodkie jarzmo miłości małżeńskiej
W powyższej perykopie Chrystus, mówiąc o jarzmie, ma na myśli prymitywną uprząż bydła roboczego, którą parowano dwa woły pociągowe. Zwykle zwierzę słabsze, z mocniejszym, by ujednolicić ich tempo. By słabszy był blisko, mógł podpatrywać i uczyć się od mocniejszego. Rozwijać się i wzmacniać.
Słownik języka polskiego podaje jeszcze jedną definicję. Jarzmo jako coś, co przytrzymuje, wzmacnia lub spina części w całość. Czyż nie jest przepiękny obraz tego, do czego jesteśmy – jako małżonkowie – zaproszeni?
Osobiście, choć krótko, bo dopiero 2 lata z okładem, tego doświadczam. Rzeczywistości, w której małżeństwo sakramentalne łączy nas – ludzi słabych, grzesznych, potrzebujących pomocy i pragnących miłości, z Nim – Bogiem mocnym, wiernym, źródłem miłości, po to, byśmy korzystając z tej pokrzepiającej siły, mogli ten nasz ziemski, załadowany trudami i ciężarami wózek dociągnąć do bram wiecznej szczęśliwości.
Czytaj także:
Czy ty mnie jeszcze kochasz? Wątpliwości na drodze do małżeństwa