Pamiętacie młodą Syryjkę, która podczas ŚDM w Krakowie mówiła do telewizyjnej kamery, że ona i jej ziomkowie wcale nie chcą wyjeżdżać ze swojej ojczyzny? Dokładnie taką samą postawę zobaczyłam w dokumencie „Ostatni w Aleppo”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gdyby zależało to ode mnie, tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla zamiast w ręce kolumbijskiego prezydenta Juana Manuela Santosa (choć doceniam doprowadzenie do porozumienia pokojowego z partyzantką FARC), trafiłaby do Białych Hełmów, czyli – oficjalnie – Syryjskiej Obrony Cywilnej. To ochotnicy, którzy od czterech lat działają w kontrolowanej przez rebeliantów części Syrii.
Kim są Białe Hełmy
Przed wojną byli studentami, budowniczymi, sklepikarzami… Teraz wydobywają rannych spod gruzów, starają się udzielić im pomocy medycznej, a także pomagają ewakuować cywilów ze stref zagrożonych. Zastępują strażaków, saperów, ratowników: gaszą pożary, zabezpieczają uszkodzone budynki, ostrzegają dzieci przed zbliżaniem się do niewybuchów i odgruzowywują drogi.
Tu jest moje miejsce
To wszystko można zobaczyć w przejmującym dokumencie „Ostatni w Aleppo”. Na ulice zmasakrowanego Aleppo wychodzimy z Khaledem, Mahmoudem i Subhim. Każdy z nich podjął decyzję o pozostaniu w umęczonym mieście.
Czytaj także:
Historia pewnego zdjęcia z Aleppo. Zobacz kadr, który wstrząsnął światem
Choć każdy tak naprawdę pragnie po prostu bezpieczeństwa i spokoju dla członków swojej rodziny. To Khaled stojąc przy krawędzi prowizorycznie skonstruowanej sadzawki w resztkach ogrodu tłumaczy: „Jestem jak te rybki. Nie potrafiłbym żyć bez Aleppo, tak jak one bez wody. – A więc umarłbyś? – pyta kompan. – W męczarniach”.
Mężczyzną i bratem
Inny obrazek. Mały chłopiec i jego ratownik. Sytuacja rzadka, bo film Firasa Fayyada nie pozostawia złudzeń: spod gruzów najczęściej wygrzebywani są zabici. Czasem sterty ludzkich szczątków. Ale tutaj kilkulatek najwyraźniej lgnie do swojego wybawcy.
Dopytuje, jak to było, gdy został znaleziony. Czy jego głowa głowa tkwiła pod gruzami?A Mahmoud dobrotliwie wyjaśnia: „Bóg chce, żebyś żył, żebyś był dorosłym i silnym mężczyzną, jak my”. To dla mnie jedna z piękniejszych scen – w piekle wojny, nieustannej trwodze lekcja stawania się mężczyzną.
A przecież i on, dzielny Mahmoud, dręczony jest troską o młodszego brata, który także przystał do służby cywilnej, choć jest oczkiem w głowie matki. Rodzice zresztą żyją w przekonaniu, że obaj bracia pracują… w Turcji! Mahmouda wspierają jednak w tej trosce kompani – wiedzą, że matce braci pękłoby serce, gdyby straciła beniaminka.
Czytaj także:
Marta Titaniec: W Aleppo, mieście ruin, doświadczyłam życia
Lekcji męstwa i braterstwa dostarczają także momenty obserwacji Białych Hełmów w oczekiwaniu na wezwanie. „Spędzanie z wami czasu sprawia, że to wszystko ma jakiś sens” – mówią to mężczyźni, którzy od wielu tygodni nie widzieli się ze swoimi bliskimi, dziećmi, którzy podczas każdej akcji nie wiedzą, czy nie będzie to ich ostatnia.
Rybki bez wody
„Ostatni w Aleppo” to niewątpliwy hołd dla oddania, odwagi, odpowiedzialności. A mimo to mam wrażenie, że najbardziej dźwięczą w uszach pełne frustracji słowa: „Gdzie są Arabowie? Dlaczego arabscy sąsiedzi nam nie pomagają? Przecież my też jesteśmy Arabami”. To bardzo gorzki wyrzut. A jednocześnie tym bardziej motywujący do liczenia na siebie.
Pamiętacie młodą Syryjkę, która podczas ŚDM w Krakowie mówiła do telewizyjnej kamery, że ona i jej ziomkowie wcale nie chcą wyjeżdżać ze swojej ojczyzny? Dokładnie taką samą postawę zobaczyłam w tym przejmującym dokumencie.
Czytaj także:
Przejmujące świadectwo Polki z oblężonego Aleppo
Nie bójcie się epatowania cierpieniem, daleko temu filmowi do patosu, choć rzeczywiście nie folguje, nie łagodzi, nie bardzo przejmuje się naszym dobrym samopoczuciem. To po prostu wgląd w miejsce, gdzie banalna codzienność urasta do rangi wydarzenia, jak choćby piknik z dziećmi na placu zabaw czy… przyjęcie weselne!
Gdzie ludzie są wciągnięci jedni w drugich. Próba zrozumienia działań mieszkańców rozpaczliwie próbujących ocalić resztki normalności. Bo poza nim będą jak rybki bez wody.