Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To zdanie brzmi totalnie niewinnie. Należy go nadużywać, jak tylko zaczynamy podnosić głos. To metoda jednej z naszych angielskich koleżanek. Tak nam o niej opowiada.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zamiast oskarżania
Nie jestem najlepsza w kwestii porozumiewania się w związku. Dziewięć na dziesięć razy wolę przemilczeć to, co mi przeszkadza, a moja krótka pamięć pozwala mi szybko zapomnieć. Jak na razie, wszyscy na tym wygrywają.
Pracuję jednak nad tym aspektem mojej osobowości. Kiedy czuję, że barykaduję emocje za murem, otwieram jedną z książek Brené Brown i to zawsze przywraca mi rozsądek. Ta autorka wielu książek psychologicznych, badaczka i nauczyciel akademicki, ma genialną misję, by pomagać ludziom w tym, by byli autentyczni i podnosili się z upadków silniejsi.
To fantastyczna metoda. W tym tygodniu pochłonęłam jej książkę Rosnąc w siłę. Rozpoznanie. Zmagania. Rewolucja. Stać się silniejszym… Wpadłam na pomysł, który może kompletnie zmienić mój sposób porozumiewania się z mężem… na dobre.
Czytaj także:
Dlaczego życie Twoich znajomych na Fejsie jest lepsze?
Kiedy jesteśmy wściekli albo czujemy się zranieni czy zakłopotani, albo kiedy sami nie potrafimy nazwać emocji, które nami targają, Brené Brown poleca, by zacząć rozmowę od prostego zdania: „Myślę, że…”.
Ja zamiast ty
Dam przykład.
Któregoś dnia mój mąż był – inaczej niż zwykle – milczący i opryskliwy, nie rozumiałam dlaczego. Powiedziałam sobie: to prawdopodobnie dlatego, że nie poświęciłam mu dzisiaj wystarczająco dużo uwagi. I oczywiście, to mnie oburzyło. Mam swoją pracę i potrzebuję trochę wolnego czasu! Nie poświęciłam mu tego dnia wystarczająco dużo uwagi, przy tym wszystkim, co miałam jeszcze do zrobienia!
Już byłam gotowa się zdenerwować, ale pamiętam, że powiedziałam do niego: „Myślę, że jesteś niezadowolony, bo się zdystansowałam. Mylę się?”. Jak było do przewidzenia, myliłam się, ale potrzebowałam usłyszeć to od niego. A on był wdzięczny, że byłam w stanie odkryć przed nim moją niepewność, co samo w sobie jest gestem zaufania.
To, co jest w tym zdaniu wspaniałe, to to, że jest całkowicie pozbawione agresji, niewinne. Zamiast oskarżająco używać zaimka „ty”, mówisz „ja”, co natychmiast łagodzi twoje słowa.
Wtedy możesz być na sto procent uczciwa i powiedzieć, co ci przeszkadza. Pokazujesz mężowi, że masz do niego wystarczające zaufanie, by rozwiązać problem, że jesteś otwarta na inne niż twoja interpretacja sytuacji.
Myślę, że…
Jeśli to, co sobie wyobrażasz, okaże się mylne, poczujesz ulgę, jeśli przeciwnie – zaczęłaś rozmowę i jesteś w połowie drogi do rozwiązania problemu. Nie do kłótni.
Nie wolno zapominać, że widzimy świat własnymi oczami. Opowiadamy więc sobie historie, by poszerzyć własną wiedzę. Najlepiej, jeśli staramy się odkryć, jakie są motywacje i myśli innych. Nie można patrzeć tylko z własnej perspektywy. Kiedy więc możemy, dlaczego nie poprosić osoby siedzącej naprzeciwko, by wyjaśniła swój punkt widzenia, zamiast mówić za nią?
Myślę, że… Odtąd zamierzam stosować tę metodę, by unikać małżeńskich sporów.
Czytaj także:
Konrad Kruczkowski: Dlaczego mężczyźni nie okazują uczuć?