Poświęcała rano pół godziny na gimnastykę i pół godziny na modlitwę. Czytając jej zapiski, można odnieść wrażenie, że miłość była powietrzem, którym oddychała.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Etty Hillesum
Etty Hillesum jako młoda dziewczyna pewnego dnia uklękła i odnalazła Boga, do którego powiedziała „Ty”. Jej pamiętnik „Przerwane życie” – nazywany jednym z najbardziej znaczących duchowych dokumentów epoki – to zapis namiętnych zmagań z życiem, z samą sobą i z Bogiem.
Słowa pisane przez Etty kontrastują z datami: 8 maja 1941, 19 lutego 1942… Żyła w samym środku wojny, a jednak z jej słów promieniuje radość i energia. Z pewnością mogłaby być patronką naszych niespokojnych czasów. Mimo okrucieństwa, które ją otaczało, zachowała w sobie wewnętrzne bogactwo, jak pisała „mizeria nie w pełni do mnie dociera”.
Jak ona to zrobiła? Z pewnością ważny był dla niej początek dnia. Etty poświęcała rano pół godziny na gimnastykę i pół godziny na medytację, która polegała na „zaglądaniu do środka i obserwowaniu tego, co tam we mnie siedzi”.
Czytaj także:
Edyta Stein, Jean-Marie Lustiger, Roman Brandstaetter. Co dla ich chrześcijaństwa znaczyło żydowskie pochodzenie?
Przykład Etty pokazuje, że głęboka jedność z Bogiem nie wymaga od nas idealności. Sama zmagała się z różnymi problemami zdrowia psychicznego, korzystała z terapii u Juliusa Spiera, z którym zresztą miała romans. „Życie z Bogiem i z własnym podbrzuszem na równie przyjaznej stopie nie jest łatwe” – wyznała.
Delikatny Bóg
Trudności życia wracały do niej, pisała o depresji, lęku, braku wiary we własne siły. Dzięki takim słowom życie kontemplacyjne przestaje wydawać się jako zarezerwowane dla mieszkańców wewnętrznych komnat o starannie dobranych stopniach wtajemniczenia, a zaczyna być częścią zwyczajnej codzienności. Mistyka Etty odsłania, jak czuły i delikatny jest Bóg, który chce nam po prostu towarzyszyć.
Jej relacja z Bogiem jest wyjątkowo prosta. Pisze, że życie ciągle wymaga od niej godzenia sprzeczności tak, by „stopiły się one w duszy w jedną całość”. Uważa siebie za dobrą towarzyszkę dla samej siebie, jest w niej głęboka fascynacja życiem w jego najgłębszym wymiarze.
Etty ma wgląd w to, kim jest w relacji do Boga. „Jest we mnie głęboka studnia, którą zajmuje Bóg. Czasem mogę się do niej dostać, ale częściej przed studnią leżą kamienie i gruz, wtedy Bóg leży zakopany i muszę go na nowo wygrzebywać”. Miała świadomość, że żyje w głębokiej jedności z Bogiem.
Nie poszukiwała Boga poza sobą, ale jej modlitwa była na wskroś wewnętrzna. Bóg nie stał naprzeciw niej, ale był duszą jej duszy: „Potrafię sobie wyobrazić, że istnieją ludzie, którzy modlą się, wznosząc oczy ku niebu. Ci szukają Boga poza sobą. Inni pochylają nisko głowę, chowając ją w rękach – myślę, że oni poszukują Boga w sobie”. Wielokrotnie pisze o tym, jak wsłuchuje się w swoje wnętrze.
Miłość była powietrzem, którym oddychała
Pamiętnik Etty pokazuje pasję poszukiwaczki Boga doceniającej wartość „chodzenia z głową w chmurach”. Zwraca uwagę czytelnika, że nie warto wtłaczać nieba do głowy, bo to byłoby bardzo apodyktyczne. Bóg domaga się od człowieka autentycznego zainteresowania, a Etty odwzajemniła to boskie zaproszenie.
Czytając jej zapiski, można odnieść wrażenie, że miłość była powietrzem, którym oddychała. Wracała ciągle do słuchania nieskończonego praźródła, które odkryła w swoim wnętrzu, ufając jednocześnie swojemu wewnętrznemu doświadczeniu. Mówi do Boga „jestem pełna Ciebie”.
Czytaj także:
Jedno słowo kontemplacji. Czym jest medytacja chrześcijańska?
Kim jest Bóg dla Etty? „Jestem ze sobą w harmonii. Właśnie to najgłębsze i najbogatsze we mnie, co stanowi moją ostoję, nazywam Bogiem”. Z Nim czuła się „przytulnie i bezpiecznie” – „pełna poczucia wieczności, jakby otaczały mnie Twoje ramiona, Boże”.
Kwintesencją jej intymnej bliskości z Bogiem są słowa: „Kiedy mówię, że natężam słuch – oznacza to właściwie, że Bóg we mnie nadsłuchuje. To coś najistotniejsze i najgłębsze we mnie, co słucha najistotniejszego i najgłębszego, nie jest mną. To Bóg zwraca się do Boga”. Modlitwa była dla niej obronnym murem. Pisała, że staje się dla niej klasztorną celą.
Śmierć spotkała Etty w najbardziej przerażających okolicznościach Auschwitz, zmarła 30 listopada 1943 r. Gdy była jeszcze w obozie Westerbork, pisała, że towarzysząc głodnym i umierającym, dostrzega także jaśmin na tle kawałka nieba za oknem. Wydaje się, że życie w swojej pełni odnalazło ją nawet w chwili śmierci.
Czytaj także:
Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów