Wiecznie pędzimy. Służbowe spotkania, nowe projekty, gorące terminy… Jak pogodzić to z życiem rodzinnym i towarzyskim? Nie da się?! Otóż tak, wystarczy… No właśnie, przekonajmy się.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Praca organizuje całe moje obecne życie. Myślę o nim zazwyczaj w 30- lub 60-minutowych odcinkach czasu. Budzę się o 5.30, następnie mam 30 minut na wypicie kawy i przejrzenie nagłówków gazet. Kolejne 30 minut przeznaczam na prysznic i ubieranie się, następne na przygotowanie córki Desty do szkoły. W tym czasie mąż robi śniadanie. Z domu wychodzimy przed 7.15. Zazwyczaj droga do szkoły córki zajmuje godzinę, więc w pracy jestem przed 8.30. Spotkania biznesowe trwają najczęściej 30-60 minut, między nimi pracuję, przez 30 minut jem lunch, często przy biurku, przegryzając batona. Kończę pracę ok. 17.30 lub 18, czasami później. Dwa-trzy razy w tygodniu wychodzę z pracy o 17 i odbieram córkę ze szkoły. W te dni mamy dla siebie z Destą dodatkową godzinę w drodze do domu.
Zapracowani
Mój mąż David jest psychoterapeutą i bardzo wspiera mnie w opiece nad dzieckiem. Wyjątek stanowią dwa wieczory w tygodniu i soboty, kiedy przyjmuje pacjentów. Wtedy ja zajmuję się córką – przygotowuję kolację, kładę ją do łóżka i czytam jej przed zaśnięciem. W soboty zabieram Destę na lekcje pływania i organizuję jej czas wolny tak, aby mogła się dobrze bawić.
W przerwach między spotkaniami czasem znajduję 30 minut lub godzinę wolnego czasu. Zawsze się zastanawiam, jak go wykorzystać. Czy powinnam pobiegać, popracować nad projektem książki? A może zrelaksować się? Posprzątać dom? Poczytać? Nigdy nie mam dość czasu na wszystko. Zawsze z czegoś rezygnuję.
Kiedy muszę dłużej popracować, robię to, jak położę Destę spać. Wtedy ok. 20.30 włączam laptop, żeby dokończyć zadanie. Gdy kładę się do łóżka o 22, jestem szczęśliwa.
Jeden z moich współpracowników powiedział kiedyś, że nasza kultura nie przewiduje modelu rodziny opartego na dwóch pracujących rodzicach. I prawdopodobnie tak jest. Z moich obserwacji wynika, że kobiety, które odniosły sukces zawodowy mają bardzo dużo pieniędzy, żeby opłacić nianię albo mają męża, który na co dzień przebywa w domu. Wygląda na to, że każda kobieta wcześniej czy później stanie przed wyborem – kariera zawodowa czy życie rodzinne. Nie można mieć obu.
Czytaj także:
Macie dzieci i oboje jesteście aktywni zawodowo? Oto kilka porad dla Waszej rodziny!
Równowaga między pracą a życiem prywatnym to mrzonka?
Pracuję w agencji kreatywnej. Mieszkamy w wielkim mieście, gdzie dojazd do pracy zajmuje sporo czasu. Podjęliśmy decyzję, że potrzebujemy dwóch pensji. Przeprowadzka do spokojniejszego, mniejszego miasta oznaczałaby, że musielibyśmy zawodowo zaczynać wszystko od nowa, a na to jesteśmy już za starzy. Poza tym, przeprowadzka kosztuje. Tak więc codziennie biegamy od jednego punktu do drugiego. Zawsze zestresowani i zawsze w poczuciu braku czasu.
Według ostatnich badań opublikowanych przez American Sociological Review, 70 proc. amerykańskich pracowników ma problem ze znalezieniem równowagi między życiem zawodowym a prywatnym.
Dla wielu osób jej osiągnięcie wydaje się być mitem, zwłaszcza w czasach, kiedy technologia sprawiła, że jesteśmy dostępni całą dobę. Czas wolny od obowiązków zawodowych wydaje się coraz mniej uchwytny.
To cała prawda o mnie. Codziennie wieczorem i rano po przebudzeniu sprawdzam pocztę służbową. Nie rozstaję się z telefonem. Czasem, gdy nie mogę spać, włączam komputer i o trzeciej w nocy odpowiadam na maile, na które nie odpowiedziałam w ciągu dnia. Kiedyś udało nam się wyjechać z mężem i córką na wakacje. Przez dwa dni pracowałam z kawiarni, podczas gdy rodzina spędzała czas na plaży. Oczywiście firma, w której jestem zatrudniona, dba o elastyczność pracy, ale są sytuacje, kiedy nie można uniknąć godzin nadliczbowych. Zwłaszcza od czasu ostatniego kryzysu gospodarczego. Większość pracowników martwi się o stałość zatrudnienia. Pod taką presją nie odmawia się nadgodzin.
Co więc robić? Czy naszym przeznaczeniem jest gonitwa między jednym a drugim, odpowiadanie na listy o każdej porze dnia i nocy i brak czasu dla rodziny i na odpoczynek?
Jaki wybór?
Ann-Marie Slaughter, profesor nauk politycznych i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Princeton oraz prezes New America Foundation w artykule opublikowanym w magazynie „The Atlantic” patrzy na problem z innej perspektywy. Jej zdaniem polityka „work and life balance” nie wpływa pozytywnie na wynagrodzenia kobiet, a samo pojęcie „balance”, czyli równowaga kojarzy się z czymś, na co mamy wpływ, przywołuje wyobrażenie wagi szalkowej, na której możemy dodawać lub odejmować kilogramy, przechylając szalę na jedną lub na drugą stronę.
Slaughter mówi o „wartości opieki”. Zwraca uwagę, że większość kobiet, które opiekują się kimś muszą pogodzić sprzeczności.
Z jednej strony powinny dobrze wykonywać swoje obowiązki zawodowe, a z drugiej być dobrymi matkami, opiekunkami, aktywnie spędzać czas z dziećmi, pomagać im odrabiać lekcje, organizować zajęcia weekendowe. Albo zawozić swoich rodziców do lekarza, odwiedzać chorych przyjaciół itp.
W jeszcze trudniejszej sytuacji są kobiety pracujące w dwóch, trzech różnych miejscach, by zarobić na jedzenie i czynsz. I na dodatek oczekuje się od nich, że będą mieć czas dla dzieci lub starszych rodziców.
Równowaga jest luksusem, który mogą osiągnąć tylko szczęściarze. Natomiast podstawą powinna być równość działań, szczególnie w czynnościach niezbędnych dla przetrwania i rozwoju. W tym kontekście opieka jest czymś, co może być udziałem każdego. I nie chodzi tutaj o równowagę pomiędzy pracą i życiem rodzinnym, ale o pozytywne wartościowanie zajęć, niezbędnych dla rozwoju społeczeństwa” – pisze Slaughter.
Czytaj także:
Praca to nie wszystko. Dopiero kiedy to zrozumiałam, zaczęłam żyć
A gdyby łączyć te dwa światy?
Z jeszcze innej perspektywy zjawisko potraktowała Laura VanderKam, autorka książki o kobietach sukcesu. W artykule w „Fortune” napisała, że „work and life balance” jest martwym określeniem, a bardziej na miejscu w obecnych czasach jest „work and life integration”, co oznacza, że zamiast szukać równowagi między pracą a życiem osobistym, powinniśmy dążyć do scalenia tych dwóch światów.
„Dzięki smartfonom i pracy zdalnej, przesuwanie pracy w czasie i przestrzeni nie tylko jest możliwe, ale stało się normą” – pisze VanderKam. Przywołuje dane z badania, w którym przeanalizowano dzienniki ze 1001 dni życia kobiet z najwyższymi zarobkami. Okazuje się, że 75 proc. badanych w takcie godzin pracy wychodziło na ćwiczenia fizyczne czy do dziecka do szkoły. Z drugiej strony jednak 77 proc. kobiet pracowało „po godzinach” – przygotowywało raporty w weekendy i odbierało służbowe telefony.
Może większa elastyczność pomogłaby kobietom, ale wiele firm do tego jeszcze nie dojrzało. Szefowie wciąż krzywo patrzą na pracowników, którzy wychodzą wcześniej, aby zdążyć na występ dziecka w szkole, albo przedłużają przerwę na lunch, żeby iść na zajęcia sportowe.
Propozycje Slaughter i VanderKam mogłyby w dużej mierze rozwiązać problem „work and life balance”, ale wymagałyby zmian kulturowych. Do tego potrzeba czasu. I nawet jeśli coraz lepiej rozumiemy, że liczy się zarówno „wartość opieki”, jak i elastyczność, pracownicy nadal tkwią w obecnej rzeczywistości.
Rozwiązania na tu i teraz
Co można zrobić, dopóki w naszej kulturze nic się nie zmieni? Nie ma na to prostych odpowiedzi, ale mam kilka propozycji, które warto rozważyć.
1. Poproś partnera (przyjaciół) o pomoc. Poszukaliśmy z mężem sposobu na to, jak mieć więcej wolnego w niedzielę. Tym bardziej, że oboje czuliśmy, że nie spędzamy ze sobą tyle czasu, ile byśmy chcieli. Pomogliśmy w tym sobie nawzajem. Samotne matki mogą poprosić o pomoc przyjaciół lub kogoś z rodziny. Bo nie można tego zrobić samemu, trzeba wsparcia z zewnątrz.
2. Bądź pionierem zmian. Kobiety, które urodziły dziecko i wzięły urlop macierzyński lub wychowawczy, w większości mają świadomość, że po powrocie do pracy nigdy już nic nie będzie takie, jak było. Moja znajoma 1,5 roku po urodzeniu dziecka postanowiła wrócić do biura. Zapytała szefa, czy mogłaby pracować tylko cztery dni w tygodniu. Zgodził się, a ona zyskała jeden dzień więcej na opiekę nad dzieckiem. Inna koleżanka poprosiła przełożonego o możliwość pracy w domu przez 30 godzin tygodniowo. Nie było problemu. Te przykłady pokazują, że warto pytać szefów o takie możliwości, bo dzięki temu zmieniamy nie tylko swój sposób pracy, ale przecieramy szlaki w firmie.
3. Zaakceptuj fakt, że życie nie jest perfekcyjne. Skoncentruj się na tym, co tu i teraz. Piszę ten artykuł w Starbucksie, świeci słońce, a ja popijam latte sojowe. Jestem wdzięczna, że mam dobrą pracę. Jestem wdzięczna mężowi, bo zabrał córkę na naleśniki i dzięki temu mam czas, aby zrobić coś kreatywnego. Jutro mam dzień wolny, więc spędzę go z nimi. Życie nie jest perfekcyjne, ale jestem wdzięczna za słońce, latte i za rodzinę. Na razie to mi wystarczy.
Czytaj także:
Twórczyni Szumiących Misiów: Każda mama może być bizneswoman! Co kobiety wnoszą do świata biznesu?