Wielu kapłanów przyznaje, że pomoc dla osób żyjących w sakramentalnych, ale trudnych związkach małżeńskich, to nowe wyzwanie duszpasterskie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
On jest nieobecny, czy warto zamartwiać się?
Sprawiam wrażenie przebojowej dziewczyny. Typowa trzydziestoparolatka. Lubię się głośno śmiać, uwielbiam modę, dużo pracuję i… chyba jestem samotną matką – wyznaje mi Paulina. – Mąż stracił pracę i wyjechał do Irlandii. Po roku, zerwał kontakt. Przez swoją mamę podaje pieniądze i jakieś drobiazgi dla Mateuszka. Staram się, żeby synek co tydzień narysował coś dla taty, a babcia wysyła te rysunki. Ja adresu nie znam! Sakrament małżeński jest dla mnie podstawą rodziny. Jeszcze czekam na męża. Nie chcę się z nikim spotykać, ani wiązać cywilnym ślubem. Wiara daje mi siłę, ale ten zapas energii, jakby się zawsze wyczerpuje pod koniec roku, bo synek zaczyna zadawać mi pytania w stylu: – A może w tym roku Mikołaj na Gwiazdkę podaruje bilet tatusiowi, żeby mógł przyjechać? Serce mi pęka. Są dziadkowie, wujkowie, ale ojca brak. Nie mam żalu do Pana Boga, ale nawet nie wiem, co jest grane? Związał się z inną kobietą, a może ma problemy? Ale dlaczego odsunął mnie od siebie? Zawsze go wspierałam. Stąd taki smutek w moim sercu.
Historia Pauliny nie jest odosobniona.
Wielu kapłanów przyznaje, że pomoc dla osób żyjących w sakramentalnych, ale trudnych związkach małżeńskich, to nowe wyzwanie duszpasterskie.
Widzę Was w metrze. Kobiety z dziećmi. Bez mężczyzn. Zmęczone, smutne, zamyślone, ale też te wesołe, rozgadane. Bardzo dużo. No cóż, to nie będzie tekst o narzekaniu na mężczyzn. O Polsce bez ojców. O męskiej niedojrzałości, o braku odpowiedzialności. Wyliczać można długo, prawda?
Paulino, on wyjechał, a ty zostałaś na domowym posterunku. Znaki zapytania się mnożą. To mądra decyzja, że nie palisz wszystkich mostów pomiędzy ojcem, a dzieckiem. Utrzymuje namiastkę kontaktu z synem, a dla ciebie nie ma ani słowa wyjaśnienia. A to znaczy, że skoro przestałaś być dla niego ważna, ty musisz być w teraz podwójnie ważna dla siebie samej.
Czytaj także:
Romantyczność czy rozwaga? Jane Austen pokazuje nam sposoby kochania. Który jest ci bliższy?
Bądź dla siebie dobra!
Mówisz: „Moje małżeństwo to klęska”, ale to on poniósł porażkę jako mąż, a ty i dziecko ponosicie tego konsekwencje.
„Jest inaczej, niż to sobie wymarzyłam”. Ale inaczej, nie znaczy źle, gorzej, strasznie, beznadziejnie. Ten scenariusz Ci nie pasuje, ale znasz tylko jego część. I w dodatku, teraz to ty go piszesz. Etap, kiedy musiałaś się dostosować do egoistycznych zachowania męża – chyba już mija. Czekałaś i się nie doczekałaś. Z trójki bohaterów w scenariuszu, pozostała dwójka: supermenka z synem. Wiem, że jesteś dzielna, ale możesz też być radosna.
Warto zobaczyć, co cię trzyma przy złych uczuciach
Coś bolesnego się wydarzyło w twoim życiu. Było i nie minęło. To cierpienie nieustannie się odnawia, recyklinguje z jednych złych uczuć w złe. Z rozpaczy w poczucie beznadziei, ze smutku w obojętność. Ze złości w brak nadziei.
Może nie potrafisz w pełni radości cieszyć się tym, co tu i teraz, bo nieświadomie „świętujesz”, upamiętniasz poczucie bycie zranioną. Prawdopodobnie, robisz to nieświadomie. Wiele kobiet ma tendencję do trzymania się bolesnych zdarzeń. Umieją się doraźnie pocieszać: nowa fryzura, kilka kilogramów mniej, szukanie pomocy u przyjaciółek i czasami mam wrażenie, że końca nie widać tego doraźnego wsparcia. Ale nowe, lepsze życie też się nie chce zacząć.
Niekiedy trudno uporać się z poczuciem krzywdy, bo otrzymujemy od otoczenia emocjonalne gratisy. Rodzice zaczynają nas wyróżniać wśród rodzeństwa, zaprzyjaźniona rodzina weźmie dziecko na wakacje. To fajne gesty. Można je przyjąć, ale nie wtedy, kiedy ma to wzmacniać twój status osoby emocjonalnie pokrzywdzonej.
Otrzymywanie pomocy jest cenne, ale może mieć również ciemną stronę: zatrzaskiwać w zamkniętym kręgu złych emocji, wyzwolić się z poczucia żalu, blokować działanie mające na celu wyjście z impasu.
Czytaj także:
Jak modlitwa kontemplacyjna pozwoliła mi odnaleźć spokój
Jest czas krzywdy, czas opłakiwania i czas wygaszania emocji
Paulino, pokrzywdzoną to już byłaś. Teraz jesteś oświeconą. Teraz już wiesz: kim on jest. Kim on się stał. I co zostało z przysięgi małżeńskiej. Pozwól sobie na żal, ale odżałuj do końca. Podaruj sobie moment graniczny, kiedy powiesz sobie: Dość! Już nie płaczę, nie roztrząsam, już nie czekam, ale działam.
Przecież coś dobrego też się zdarzyło. Przetrwałaś burzę i sztorm. To było emocjonalne tsunami.
Ale poczucie krzywdy jest jak zła kotwica i trzyma cię na mieliźnie. Już pora wypłynąć na szerokie wody. Skonfrontować się z sytuacją. Nie być bierną. Działanie, nawet trudne, jest emocjonalnie zawsze lepsze niż zwlekanie, odwlekanie i czekanie.
Paulino, mąż zamroził twoje wszystkie uczucia. Te dobre i te złe. Czas, byś przestała już żyć w tej zmarzlinie, w okopach tego chłodu i mrozu. Ogrzej swoje życie. Tylko ty możesz to zrobić.
Czytaj także:
Życie to nie bajka. A może jednak?
Nie musisz być zakładniczką tego, co czujesz, zarządzaj uczuciami
Paulina wyznała, że po odprowadzeniu Mateusza do przedszkola, lubi wstąpić przed pracą do kościoła. Panująca tam cisza ją uspokaja.
To dobre miejsce i moment, żeby nie tylko zebrać myśli, ale żeby zobaczyć, jaki bukiet się z nich ułożył. Czy mam skłonność do nadmiernej ekspresji, czy też wolę ukrywać to, co tak naprawdę czuję? Jakie są moje ulubione stany? Może lubię czuć się „taka doświadczona przez los”? W jakich sytuacjach to się ujawnia i czemu tak naprawdę służy? Poprawie sytuacji? To mnie oczyszcza, dopinguje czy nakręca powodując jeszcze większe rozgoryczenie, bezsilność? I wreszcie dwa najważniejsze pytania: Co chcę odczuwać? Co pomoże mi się czuć lepiej?
Jestem pewna, że Paulina jest w stanie połączyć inteligencję emocjonalną z przenikliwością umysłu. Zobaczyć, jakie emocje jej służą, a jakie nie pozwalają odczuwać radości, włączyć się zdrowo w rodzinny krąg świętowania. Nie masz wpływu na zachowania i wiarołomność swojego męża, ale masz wpływ na swoje decyzje.
Niech to będzie taki rodzaj wiosennych porządków. Pozbycie się cichego, przewlekłego żalu, który osłabia, nie pozwala zrobić miejsca na dobre uczucia, nowe sytuacje i cele warte zaangażowania.
Czytaj także:
Romantyczność czy rozwaga? Jane Austen pokazuje nam sposoby kochania. Który jest ci bliższy?
Wiara we własne siły to najlepszy prezent dla samej siebie
Zmierz się z poczuciem dezorientacji. Jesteś bezradna, szukaj informacji. Krok po kroku, przełącz świat emocji na świat problemów do rozwiązania.
To jedyna droga, by stworzyć racjonalną ocenę sytuacji kryzysowej. Jeżeli nie możesz kontrolować całej sytuacji, podzielmy drogę ewakuacyjną na odcinki.
Spróbuj nawiązać z mężem kontakt. Listownie albo przez Skypa. Staraj się być rzeczowa, konkretna, ale jeżeli ci zależy na nim, to też to powiedz. Daj mu czas. Ale tylko trzy, cztery miesiące. Jeżeli będzie nadal uciekał, masz jasność, że teraz to ty podejmujesz decyzje w swojej sprawie. Dałaś radę na gruzach, dasz radę podczas odbudowy.
Solo mama, to nie samotna matka. Szukaj kobiet z podobnymi doświadczeniami. Przy wielu parafiach powstają grupy wsparcia. Te małe wspólnoty niosą pomoc nie tylko psychologiczną, ale również konkretną – prawniczą czy materialną.
Kiedy ktoś sprawił, że twoje życie rozpadło się na kawałki, dobrze je pozbierać, ale nie warto całymi latami uporczywie i w bólu starać się odtworzyć starą układankę. Nowa może być dużo ładniejsza.