separateurCreated with Sketch.

Prawdziwy obraz macierzyństwa, czyli jaki?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czy da się pokazać macierzyństwo na jednym zdjęciu? Albo chociaż w galerii fotografii? Oczywiście, że nie, bo choć prawdziwy, to jest to tylko fragment rzeczywistości.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Niektórzy jednak próbują, więc regularnie w internecie czy prasie można znaleźć galerie fotografii, których wspólnym mianownikiem jest chęć pokazania „prawdziwego” obrazu macierzyństwa. Z naciskiem na prawdziwość, bo przecież wiadomo, że to, co w mediach albo na blogach parentingowych to tylko podkoloryzowany (i to mocno!) wycinek prawdy.

 

Sceny z życia matki  

Dlatego obrazy „prawdziwego” macierzyństwa są wyjątkowo realistyczne, bardzo intymne, czasem nawet przełamujące tabu. Matki z podkrążonymi z niewyspania oczami, potarganymi włosami, bez grama makijażu. Często z wielkimi rozstępami i rozciągniętą do granic elastyczności skórą na udach, brzuchu. Z piersiami nabrzmiałymi od nawału pokarmu albo „wypompowanymi” i obwisłymi po zakończeniu laktacji. Matki biorące prysznic albo siedzące w toalecie w towarzystwie dziecka (bo wiadomo, że nawet przez chwilę nie mogą liczyć na kilka minut prywatności, intymności).



Czytaj także:
Matki bez Photoshopa

 

To wszystko prawda. Może nie mam długiego macierzyńskiego stażu, ale przerobiłam na własnej skórze chyba większość tych „prawdziwych” scen z życia matki. Znam gorzki smak problemów laktacyjnych, uczucie piasku pod powiekami, kiedy dzieciorexowi dzień przemienił się z nocą i poczucie żenady, kiedy musisz najintymniejsze potrzeby załatwiać w towarzystwie wpatrzonego w Ciebie jak w obrazek małego odkrywcy.

I nie mam problemu z takim pokazywaniem macierzyństwa, bo wiem, że tak po prostu jest. Co więcej, za każdym razem oglądam takie galerie z pewnego rodzaju fascynacją. Bo macierzyństwo, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami (tak, właśnie, cieniami) jest mi nie tylko bliskie, ale kręci mnie na maksa.

 

Mamusia z reklamy

To prawda, są dni lepsze i gorsze. To prawda, ciężko znaleźć zdrowy balans pomiędzy macierzyństwem niczym z reklamowych folderów, w których mama już miesiąc po porodzie mieści się w dżinsy sprzed ciąży, śmiga na fitness, jest piękna, pachnąca, uśmiechnięta i zadbana, a macierzyństwem w wersji hard.

A jeśli trudno ten balans znaleźć, to mnie bliższe są realistyczne, a wręcz naturalistyczne obrazy matek, bo one są po prostu bliższe prawdzie. Przecież bardziej prawdopodobne jest to, że miesiąc po porodzie będziesz się słaniać na nogach z niewyspania (kolka, problemy z laktacją, etc.), niż biegać na szpilkach.

Naturalistyczne wizje macierzyństwa robią kobietom znacznie mniejszą krzywdę, niż cukierkowe obrazki z folderów reklamowych. Pamiętam swoją konsternację, kiedy zwarta i gotowa (po przeczytaniu dziesiątek książek i setek blogów o macierzyństwie) stawiałam pierwsze kroki na swojej drodze bycia mamą. I pamiętam, że nic, absolutnie nic nie było u mnie tak, jak w tych mądrych poradnikach. Co więcej, żadnej porady nie udało mi się skutecznie zaaplikować na własne podwórko.



Czytaj także:
A co, jeśli dobre rady nie działają?

 

Mam tę moc!

Byłam pełna frustracji, bo patrzyłam na własne doświadczenia przez pryzmat tych wyidealizowanych obrazów macierzyństwa, w których wszystko jest cacy, nic tylko rodzić kolejne dzieci. Ja czułam dokładnie odwrotnie, a na samą myśl o dzieciach robiło mi się słabo.

Dziś wiem, że każda z nas ma swoją własną, macierzyńską drogę i musi ją odnaleźć sama. Dziś wiem, że macierzyństwo to pasmo trudów i znojów, to fakt, ale nagle odkrywasz, że masz w sobie jakąś nieziemską siłę i wstajesz po nieprzespanej nocy do dziecka, po raz 47583 wycierasz podłogę z resztek obiadu, bierzesz na ręce po raz 8353855 w tym dniu 12-kilogramowego klocka, chociaż pęka Ci już kręgosłup. Masz tę siłę, bo daje Ci ją… Twoje dziecko.



Czytaj także:
Jestem wielka, bo jestem mamą

 

To paradoks, że to ono wysysa z Ciebie siły, ale jednocześnie Ci je daje. Taki energetyczny wampir, a zarazem najskuteczniejszy akumulator na świecie. Mogę śmiało powiedzieć, że nigdy w życiu nie byłam tak zmęczona jak dziś, ale jednocześnie nigdy nie byłam tak spełniona i szczęśliwa. I może właśnie dlatego patrzę na te wszystkie naturalistyczne zdjęcia jak na integralny element macierzyństwa. Takie gradowe chmury, po których w końcu przecież wyjdzie słońce.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.