Rodzina Corrie ukrywała w czasie wojny Żydów. Kobieta trafiła wraz z siostrą do Ravensbrück. Później jej misją stało się pokazanie ludziom, że nie ma czeluści, która byłaby dla Niego za głęboka.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przez prawie pięćdziesiąt lat Corrie ten Boom wiodła spokojne, szczęśliwe życie. Prowadziła w centrum Haarlem w Holandii wraz z ojcem i siostrą sklep zegarmistrzowski. Zajmowała się domem, otwierała go dla tych, którzy potrzebowali pomocy i dla tych, którzy potrzebowali się po prostu „wygadać”, bo wiedzieli, że tu zawsze zostaną z życzliwością wysłuchani. Pasję do wymagającej cierpliwości i dokładności pracy przy zegarach odziedziczyła po ojcu, który tak wciągał się w swoje zajęcie, że zapominał brać zapłaty od klientów. W niemal idylliczny krajobraz wkracza II wojna światowa.
Kryjówka
Rodzina ten Boom podejmuje decyzję, która dla nich jest oczywista – ich dom od tej pory stanie się schronieniem dla tych, którym grozi niebezpieczeństwo. Przebudowują pokój Corrie, stawiając fałszywą ścianę i w tej kryjówce chowają najpierw członków ruchu oporu, a potem Żydów. Zależy im, żeby ludzie, których ukrywają mogli wieść życie jak najbardziej zbliżone do normalności, dlatego ustanawiają specjalny „system ostrzegania” i kiedy ktoś stoi na czatach, ze swoimi podopiecznymi celebrują nawet żydowskie święta.
Wydaje się, że wszyscy przetrwają – jeszcze trochę, wojna musi się wreszcie skończyć, znowu będzie jak dawniej. W lutym 1944 roku zostają jednak zdradzeni. Mężczyzna podający się za Żyda szukającego pomocy okazuje się niemieckim prowokatorem. Cała rodzina i wszyscy, których ukrywali, zostają aresztowani i wtrąceni do więzienia w Scheveningen.
Czytaj także:
Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów
Kawałek Nieba
84-letni ojciec umiera w więzieniu, a Corrie wraz z siostrą Betsie trafiają do kobiecego obozu koncentracyjnego Ravensbrück, gdzie przebywa ok. 35 tysięcy kobiet. Stają się więźniarkami numer 66729 i numer 66730. Corrie i Betsie pracują w fabryce Siemensa. Codziennie, przez jedenaście godzin, muszą pchać ciężki wózek do bocznicy kolejowej, przeładowywać do niego metalowe sztangi i wracać z powrotem. Po pracy jako zapłatę dostają chochlę ohydnej zupy.
Kłótnie wśród skrajnie wycieńczonych kobiet wybuchają o byle drobiazg. Podczas porannych apeli o czwartej nad ranem więźniarki zasypiają na stojąco, ale mimo to siostry ten Boom proponują im wspólne spotkania modlitewne przed pójściem spać. Wiele z nich przychodzi.
W baraku numer 28 katoliczki odmawiają po łacinie Magnificat, potem luteranki szeptem śpiewają hymn, następnie ze swoimi pieśniami dołączają kobiety Kościoła Prawosławnego. Corrie i Betsie czytają cudem przemyconą do obozu Biblię, której słowa tłumaczy się na niemiecki, francuski, polski, rosyjski, czeski i podaje dalej z ust do ust. Kawałek Nieba na okrutnej ziemi.
Czytaj także:
Co nam mówią męczennicy totalitaryzmów?
Nauczyć oprawców miłości
„Czy po wojnie, po wszystkim, co dzieje się w obozach koncentracyjnych będzie jeszcze możliwe, aby być dobrym dla innych?” – pyta Corrie, widząc wyniszczonych współwięźniów. Betsie patrząc na ich oprawców, odpowiada: „Oczywiście, kiedy to wszystko się skończy, musimy im pokazać, jak wspaniała jest miłość!”.
Stan zdrowia Betsie bardzo się pogarsza. Kaszle krwią, każda godzina ciężkiej pracy jest torturą. Ma 38,9 stopni gorączki, a to zdecydowanie za mało, żeby dostać zwolnienie. Kiedy nie może już utrzymać się na nogach, a gorączka przekracza wymagane minimum 40 stopni, trafia do „szpitala”, bardziej zasługującego na miano umieralni.
Corrie chce jeszcze porozmawiać z siostrą, ale ta mówi już z wielkim trudem. „Musimy pokazać ludziom, czego nauczyłyśmy się tutaj. Musimy im powiedzieć, że nie ma tak głębokiej czeluści, która byłaby dla Niego za głęboka. Będą nas słuchać, ponieważ byłyśmy tutaj” – to jest jej ostatnie przesłanie przed śmiercią.
Czytaj także:
Trzyletnia Luda. Najmłodsza więźniarka Auschwitz
Nowe życie i nowe owoce
Czternaście dni po śmierci siostry Corrie zostaje zwolniona z obozu, mimo że nie podejmowała ku temu żadnych starań, nie miała nikogo ważnego, kto by się za nią wstawił i mimo że takie przypadki praktycznie się nie zdarzały. Podobno do zwolnienia doszło wskutek „urzędniczej pomyłki”. Tydzień później wszystkie kobiety z jej grupy zostają zagazowane.
Po wojnie Corrie zajmuje się zakładaniem domów opieki dla ludzi zniszczonych wojną, dla ocalałych z obozu, dla żołnierzy, osieroconych dzieci, okaleczonych w nalotach bombowych. Odkrywa, że poranionym ludziom ukojenie przynosi praca w ogrodzie, sadzenie roślin i obserwowanie, jak wbrew wszelkim przeciwnościom rodzi się nowe życie.
Przebacza swoim oprawcom. Dla Holendrów, którzy w czasie wojny współpracowali z Niemcami, a po wojnie byli wykluczeni ze społeczeństwa, stwarza osobny dom opieki. Wierzy, że zła gleba, jeśli się ją otoczy troską, też może wydać dobre owoce, a jak pisała bł. Natalia Tułasiewicz – Polka, która zginęła w Ravensbrück – „lilie rosną nawet na bagnie”.
*Korzystałam z książki Corrie ten Boom pt. „Bezpieczna kryjówka”, wyd. Mądra Książka
Czytaj także:
Oberlangen. Obóz jeniecki dla morowych panien