separateurCreated with Sketch.

Kochasz mnie? To kłóć się ze mną!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Uczynność, życzliwość, nawet uśmiech? Nie ma sprawy. Po prostu jestem miłym człowiekiem. A że wewnątrz kipi? No cóż, w końcu przestanie…

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy ukochany mówi ci: „Lubię, kiedy się złościsz”, niekoniecznie ma na myśli, że jesteś wówczas urocza i tak ślicznie marszczysz nos (choć może to też prawda). Twój mądry ukochany chce ci powiedzieć: „Lubię, kiedy jesteś prawdziwa, kiedy nie tłumisz swoich emocji. Skąd mam wiedzieć, co cię boli, czego nie lubisz, co mógłbym zmienić, jeżeli chowasz przede mną swoją złość?”.

Takie zdanie może oczywiście usłyszeć i kobieta, i mężczyzna. Taka kobieta i taki mężczyzna, którzy wywodzą się z domu, gdzie naczelnym hasłem było „Nie kłóćmy się!”. Rzucone często po żołniersku, w rzeczywistości oznacza coś zupełnie innego, niż nawołanie do pokoju – „To mnie macie się słuchać! Nie kłóćmy się, czyli zróbmy tak, jak mówię ja. Koniec dyskusji”.

 

Czy warto unikać konfliktów?

Udowadnia to w książce „Antymatki” Grzegorz Łęcicki, przywołując wiele przykładów pokazujących, jak krzywdząca dla całej rodziny jest taka postawa matki. Świadomie bądź nie, wywiera ona w ten sposób ogromną presję na domowników. Dlatego nieokazywanie złości może być rezultatem wykształcenia w sobie blokady na jakąkolwiek konfrontację albo nasiąknięcia argumentami w stylu „co ludzie powiedzą” czy „nie psujmy sobie świąt”…

Myślę, że zasada unikania konfliktu za wszelką cenę może być też mechanizmem obronnym. Jeśli doświadczyłem jawnej niechęci, wybuchów agresji, przemocy, braku nadziei na poprawę, nieustannego niepokoju („będzie awantura czy nie”), to lepiej, jak przeczekam, jak wycofam się na z góry upatrzone pozycje. W dzieciństwie to mógł być swój pokój albo „idę do koleżanki się pouczyć”. Będąc dorosłym, można zamknąć się w garażu (zawsze jest coś do naprawienia), albo rzucić do sprzątania od piwnicy po strych, albo po prostu zamilknąć. Uciąć temat. Mówią, że mężczyzna potrzebuje swojej jaskini. Śmiem twierdzić, że i kobiety całkiem nieźle radzą sobie z organizowaniem jaskiń dla siebie.

 

Świat bez złości?

Jaskinie, w których się chronimy, są jakby zrobione z tej nowoczesnej membrany, która pokrywa sportową odzież – przepuszcza wilgoć na zewnątrz, a nie dopuszcza do przesiąknięcia z zewnątrz. Tyle że nasz emocjonalny goretex zakładamy na siebie na odwrót: wszystkie czynniki zewnętrzne doskonale odczuwamy, wywierają na nas wpływ, powodują dyskomfort (kto lubi chodzić w przemokniętych butach?), a produkowane przez nas reakcje, emocje nie mogą wyparować (jak te buty bez wentylacji). Ale na zewnątrz przybieramy oczywiście pokerową twarz. Uczynność, życzliwość, nawet uśmiech? Nie ma sprawy. Po prostu jestem miłym człowiekiem. A że wewnątrz kipi? No cóż, w końcu przestanie…

Na szczęście – zwykle – ludzkie radary nie zawodzą. Bo czy życie w nieustannej „życzliwości”, „miłej” atmosferze, bez wybuchów, bez ekstremów to coś, co naprawdę nam odpowiada i nas pociąga? Czy nie stajemy się podejrzliwi, kiedy ktoś jest niezmiennie uśmiechnięty, spokojny, opanowany? „Każdy, kogo spotykam, jest taki przyzwoity, taki uprzejmy i pełen dobrych chęci. Nikt nie przeklina ani się nie złości (…). Jak to możliwe, po ludzku biorąc? Kłamiecie? I to nawet przed sobą?” – takie pytanie w usta swojego bohatera – imigranta wkłada południowoafrykański noblista J. M. Coetzee w powieści „Dzieciństwo Jezusa”. Refleksji o upiorności takiego świata zresztą nie brakuje, by przywołać choćby Huxleya czy filmowy „Matrix”.

Świat bez złości, gniewu, konfliktów niejednemu się marzy. Ofiarą wprowadzenia takiego konceptu w życie stajemy się jednak sami. Bo majstrowanie przy ujarzmianiu wyskoków to kij o dwóch końcach – odcinając porywy i wybuchy, odrzucamy też namiętności. Nie ma ekstremów. Jest stonizowana, ucywilizowana, sprowadzona do poprawności politycznej rzeczywistość, która staje się nie do zniesienia. W człowieku coraz mniej człowieka. Jakbyśmy aspirowali do miana cyborgów. To o takich mówią: strzeż się ludzi, którzy się nie gniewają. A przecież nie chcę, żeby ukochany się mnie wystrzegał. To już lepiej podarować mu swoją złość.


ROZMAWIANKI, KAROLINA I BARTEK
Czytaj także:
Ta kłótnia pomogła nam opracować metodę, jak rozmawiać, żeby się nie ranić [wywiad]



Czytaj także:
Jak prowadzić kłótnie? Poradnik dla (nie)zgodnych małżonków



Czytaj także:
Jak zaczynać kłótnie? Poradnik dla żon

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.