Jak nie chlapać językiem na prawo i lewo, żeby nie ranić innych ludzi?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Język to mały organ naszego ciała, który ma wielki potencjał. Bo słowem można budować, ale słowem można też człowieka zabić. W jakich sytuacjach warto ugryźć się w język, by nie krzywdzić innych (i nie grzeszyć)?
Muszę mieć ostatnie słowo. Czy chodzi o niewinną sprzeczkę z kimś z domowników o to, czyja dziś kolej odkurzania albo wyprowadzania psa na spacer, czy o dyskusję na tematy polityczne w internecie – trudno jest nam zamilknąć. A przecież nikt z nas nie ma monopolu na słuszność. No dobrze, czasem stajemy w obronie niepodważalnej prawy. Tylko że o sprawy najwyższej wagi kłócimy się naprawdę rzadko…
Plotkowanie. Papież Franciszek nazywa radość płynącą z obmowy innych, zwłaszcza kogoś niezbyt przez nas lubianego, „czarną radością”. Tymczasem ona stanowi dla nas często pokusę silniejszą niż mała czarna z wielkim kawałkiem ciasta. Święty Filip Nereusz słusznie porównał osobę często dopuszczającą się plotek do człowieka, który rozdziera puchową pierzynę przy silnym wietrze i potem próbuje zebrać każde piórko. Nierozpowszechnianie plotek oznacza także ich niesłuchanie i nieczytanie.
Sarkazm i ironia. Wychowywałem się w takiej rodzinie irlandzkiej, gdzie sarkazm był oznaką miłości. Ciągłe dogryzanie innym członkom rodziny miało nas rzekomo zahartować. Stąd moje poczucie humoru do dziś zabarwione jest dużą dozą ironii, na czym cierpią relacje z innymi. W komedii Szekspira „Wiele hałasu o nic” dyskutujący kochankowie potrafią swoim cierpkim humorem zranić do krwi. Przykład? Benedick o Beatrice: „Boże, jak ja nie znoszę tej potrawy! Nasza Pani Ozór w chrzanowym sosie swojej uszczypliwości!”. Być może za późno już na zmianę smaku tej potrawy, lecz możemy przestać ją serwować na co dzień.
Przecież ja chcę tylko pomóc! Jest taka pokusa, której wielu z nas ulega, że kiedy inni milczą, bo przeżywają jakieś smutki, my zrywamy się z mnóstwem niepotrzebnych rad. Tymczasem najczęściej wcale nie potrzeba słów, tylko wsparcia w postaci prawdziwego zasłuchania w człowieka oraz milczącej obecności. A co my robimy? Podrzucamy linki do odpowiednich stron internetowych (np. o jakichś schorzeniach), przekazujemy namiary na psychologów czy, co gorsza, pleciemy bez sensu, że my i tak mamy o wiele gorzej.
Żadna z powyższych reakcji nie przyczynia się do budowania dobrych, zdrowych relacji. Dlatego, jeśli mamy problem z opanowaniem języka, warto napisać sobie gdzieś „przypominajkę”: NIE MÓW NIC. LEPIEJ SIĘ POMÓDL…
Artykuł na podstawie tekstu opublikowanego w angielskiej edycji portalu Aleteia.