separateurCreated with Sketch.

Nie mogę patrzeć na cierpienie dzieci

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Gdy patrzę na cierpiące dzieci, szczególnie te, które straciły swoich rodziców, czuję jakbym była za nie odpowiedzialna. Widzę w nich moje dzieci.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

15 września Kościół obchodził wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej. Z tej okazji na Aletei umieszczona była bardzo poruszająca grafika, od której wprost nie mogłam oderwać oczu. Widnieje na niej Maryja z małym Jezusem na kolanach, a zaraz obok ta sama Maryja z ciałem Ukrzyżowanego.

Gdy na Nią patrzę, widzę jak bliska jest każdej matce. Gdy na Nią patrzę, przypomina mi się też pewien mały chłopiec, pewnie też go znasz… Każdy chyba widział zdjęcie Omrana – wstrząśniętego, pokrwawionego, brudnego chłopca z Syrii. Minęło trochę czasu, nagłówki gazet zmieniły się wielokrotnie. Pamiętasz go jeszcze?

Są też inne dzieci, na zdjęciach czy filmach, w różnym wieku. Czasem w szoku, nie pamiętają jak się nazywają, z pełnym boleści lub zupełnie pustym spojrzeniem. Nie mogę na nie patrzeć.

Nie mogę czytać, patrzeć, ani słuchać o tak wielkich krzywdach wyrządzonych dzieciom. Gdy tak jest, czuję, jakby usuwał mi się grunt pod nogami, jakby skręcały mi się wnętrzności. Świat jakby miał się zaraz skończyć, bo cóż to za świat, w którym dzieją się takie rzeczy. Cóż jest wart świat, który nie potrafi obronić niewinnych, który niewinność im odbiera.

Każda choroba, cierpienie, każda krzywda wydaje się jakby większą niesprawiedliwością, gdy przydarza się dziecku. Może moja reakcja kiedyś się zmieni, może będę mniej emocjonalnie podchodzić do tego tematu, a może nie – odkąd bowiem jestem mamą, moja perspektywa jest wyostrzona.

Niewinność, bezbronność dzieci, powala mnie dosłownie na kolana. Modlę się o mądrość, bo gdy o tym myślę, przytłacza mnie moc władzy rodzicielskiej, miażdżąca wydaje mi się przewaga jaką mamy my, dorośli.

Dlatego też, gdy patrzę na cierpiące dzieci, szczególnie te, które straciły swoich rodziców, czuję jakbym była za nie odpowiedzialna. Gdy na nie patrzę, widzę w nich moje dzieci. Widzę je na filmie z Powstania Warszawskiego, jak błąkają się osierocone wśród gruzów stolicy. Widzę je w dokumentach z Syrii i na nagraniach z Iraku.

Wydaje mi się, że nie jestem w stanie zrobić nic, żeby im pomóc, to jest dogłębnie przerażające. Łapię się na myślach o tym, co by się stało, co by było, gdyby u nas wybuchła wojna. Gdyby mnie nie było, czy ktoś zaopiekowałby się moimi dziećmi? Przytulił je? Nakarmił? Otoczył opieką? Mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiem. A jednak to także jest część bycia mamą, ten często nieracjonalny lęk.

Zaczyna się od samego początku, bez żadnego ostrzeżenia rodzi się razem z noworodkiem. Poczucie odpowiedzialności, a zaraz za nim lęk. O zdrowie, o harmonijny rozwój dziecka, a w końcu o jego bezpieczny powrót do domu. O to, że trzeba będzie ten skarb „puścić w świat” i nie da się przewidzieć, co go w tym świecie spotka. W szkole, na placu zabaw, za pierwszym rogiem, za którym zniknie mi z oczu. O to, że spotka je coś złego, a ja nie będę mogła zrobić nic, by temu zapobiec.

W końcu lęk o siebie, że cierpienie dziecka po prostu zmiażdży mi serce. To wszystko tak ukryte i opanowane na co dzień, wypływa na wierzch z całą mocą, gdy patrzę na Omrana czy dzieci z Falludży.

To też jest część bycia rodzicem, czy chcesz tego czy nie. Wiem, że nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości, ani się na nią specjalnie przygotować. Nie da się ochronić przed wszystkim, nie da się zamknąć w złotej klatce, a nawet gdyby się dało, nie byłoby to dobre.

Niczym w bajce o szklanej górze: „zamknąłeś córkę w złotym zamku, by jej zło nie dosięgło. Lecz tam nie tylko zło, ale i dobro nie ma dostępu, księżniczka jest nieszczęśliwa”. Gdyby coś się wydarzyło, trzeba będzie się z tym zmierzyć. Pozostaje nadzieja, modlitwa i pogodzenie się, oswojenie z nowym towarzyszem każdego rodzica – strachem o swoje dzieci.

Bezpośrednią inspiracją do napisania tego tekstu jest bezimienna dziewczynka z 25 sekundy filmiku nagranego w Falludży (do obejrzenia poniżej). Nie da się pozostać obojętnym na jej spojrzenie. Jeśli możesz, wesprzyj ich finansowo.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.