Pilot, restauratorka, kierowca autobusu czy sprzedawczyni w drogerii wiedzą, jak można – parafrazując słowa Mahatmy Ghandiego – być zmianą, którą chcemy zobaczyć w świecie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W ostatnim czasie w mediach pojawiło się kilka historii opisujących niecodzienne, choć proste, sytuacje. Historii – dodajmy, bo to nie bez znaczenia – które „robią internety”. Wszyscy, chociaż nie musieli, zrobili coś, co wykracza poza ich normalne obowiązki.
Ten „kreatywny worek” otwiera pilot samolotu, recytujący wiersze, opowiadający o wierności i wartości rodziny.
“Dobry wieczór państwu, mówi kapitan… lubię takie wieczorne loty, loty spokojne, jak dzisiejszy, bo wieczór to pora romantyczna, którą powinno się zapewne spędzać w inny sposób… tak czy owak, nie ma turbulencji, bo o tej porze poszły już spać, a my możemy w naszym wygodnym Embraerze przypatrywać się światu… warto może odłożyć na bok laptopa, popatrzeć przez okno i pomyśleć o naszych bliskich, przyjaciołach, którzy gdzieś tam na nas czekają…” – przytoczył słowa pilota na portalu społecznościowym jeden z pasażerów tego niecodziennego lotu, poeta Jacek Dehnel.
Ten nietypowy kapitan to Antoni Powalski, znany już pasażerom z miłych rozmów prosto z kokpitu. Mógłby, jak to zwykle bywa, poinformować tylko o tym, że oto właśnie dolecieliśmy o 22.00 czasu lokalnego, a temperatura na zewnątrz wynosi 14 stopni Celsjusza. Zamiast tego, snuł swoją opowieść i życzył pasażerom dobrego wieczoru. Choć wcale nie musiał.
Internetowym hitem okazała się też historia prosto z warszawskiej restauracji. Jej bohaterka to Gruzinka, pani Rusiko, mama właściciela lokalu, która widząc starszą panią, siadającą przy stoliku, by chwilę odpocząć, poprosiła kelnera, by ten podał jej zupę. Gdy starsza pani spytała, jak może zapłacić, kelner nie przyjął pieniędzy i poprosił ją, by poczekała jeszcze na… herbatę.
Gospodyni restauracji mogła wyprosić gościa, który nie planował zamówienia, albo zignorować obecność starszej pani. Zamiast tego nakarmiła ją. Choć wcale nie musiała.
Sytuację obserwowała pani Anna:
Przypomina mi się znany już pewnie nie tylko w Warszawie „wesoły kierowca”, Robert Chilmończyk, który witał i żegnał przez mikrofon pasażerów stołecznych autobusów, czasem zagadywał „do pani w czerwonej sukience” albo do „chłopaka w czapce z daszkiem”, i pokazywał lizaki, na których widniał napis „miłego dnia”, „uśmiechnij się” czy „wrzuć na luz”.
Wesoły kierowca postanowił, że podróż z nim będzie nie tylko bezpieczna, ale też radosna. Choć wcale nie musiał.
Niedawno w drogerii obsługiwała mnie młoda dziewczyna. Doradzała, opowiadała kompetentnie o produktach. A przy kasie, poza kupionymi przeze mnie kosmetykami, włożyła do reklamówki bilecik, na którym napisała „Super kurtka J” i sprawiła tym samym – choć wcale nie musiała – że po ciężkim dniu miałam naprawdę miły wieczór!
Pilot, restauratorka, kierowca autobusu czy sprzedawczyni w drogerii wiedzą, jak można – parafrazując słowa Mahatmy Ghandiego – być zmianą, którą chcemy zobaczyć w świecie.
Takie historie podbijają internet, co pokazuje, że w każdym z nas jest pragnienie widzenia, doświadczania i czynienia dobra. Zwyczajnego, prostego, na miarę naszych możliwości.