Byłeś taki piękny i silny, a Twoje krótkie życie odmieniło nas na zawsze.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ostatnio za każdym razem, kiedy kołyszę do snu nasze dziewiętnastomiesięczne dziecko, przymykam na chwilę oczy i wyobrażam sobie, że trzymam pięknego synka, którego wcześniej utraciliśmy. Kołyszę się do przodu i do tyłu, oczy mam zamknięte, a po policzkach spływają mi łzy. Myślę sobie wtedy, o czym bym mu opowiedział, gdyby dana mi była taka szansa.
Opowiedziałbym mu, jak silna była jego mama. Udowodniła to już w momencie, kiedy usłyszała diagnozę. Nie zawahała się ani przez moment, czy donosić ciążę. Była odważna, kiedy jechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów do szpitala, ale najbardziej wtedy, gdy przygotowywano ją do porodu. A okazało się, że to poród pośladkowy.
Opowiedziałbym mu więc, jak mama ciężko łapała oddech podczas niesamowicie bolesnych skurczy. Mówiła wtedy, że przyjmuje to cierpienie dla niego.
A potem pochyliłbym się nad nim i opowiedział, jak wyglądały nasze wspólne chwile. O tych uczuciach nie do wypowiedzenia, które ogarnęły nas, kiedy lekarz położył go na piersiach mojej żony. O tym zapierającym dech wzruszeniu, kiedy wreszcie pierwszy raz zobaczyliśmy go po dziewięciu miesiącach, podczas których zdążyliśmy tak mocno go pokochać. Opowiedziałbym mu też o naszej rozpaczy i żalu, że nie będziemy mogli być jego rodzicami tak, jak tego pragnęliśmy.
Podzieliłbym się z nim tym, co czułem, chrzcząc go wodą z Lourdes. Po raz pierwszy w życiu poczułem zbawczą siłę chrztu, kiedy woda spłynęła po jego główce.
Opowiedziałbym mu, jakie miał piękne czarne włosy i mięciutkie policzki. I o tym, jak bardzo staram się to wszystko zapamiętać, i jak paraliżuje mnie myśl, że mógłbym uronić choćby najdrobniejszy szczegół.
Opisałbym mu, jak do końca życia będę miał w uszach wszystkie dźwięki, które z siebie wydobył. Nigdy nie zapomnę, jak starał się złapać pierwszy oddech. Pokazałbym mu, jak masowałem mu plecki, cały czas go całując i płacząc. Opowiedziałbym wreszcie, jak gorliwie modliłem się o cud, o to, by zaczął samodzielnie oddychać i wyzdrowiał, choć wiedziałem, że tak nie będzie.
Chciałbym, żeby wiedział, że byłem przy nim, kiedy położna kąpała go przed pierwszym i zarazem ostatnim spotkaniem z rodziną. I jak wielkie było zdziwienie położnej, że jego serduszko nadal biło. 45 minut po urodzeniu!
Był taki piękny i silny.
Przypomniałbym mu moment, w którym do sali porodowej wbiegli jego bracia. Przed porodem oznajmili, że koniecznie muszą go zobaczyć. Kochali go i modlili się w jego intencji co wieczór. Wzięli go na ręce, robili wspólne zdjęcia.
Opowiedziałbym mu wreszcie, co czułem, kiedy go ubierałem. Jak płakałem przeciskając jego wiotkie ramionka przez malutkie rękawki. Wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie się z nim rozstać. Nadszedł jednak moment, kiedy już go z nami nie było. Zostało jedynie jego ciałko. Nasz wspólny czas się skończył, a on trafił w ramiona Pana Jezusa i Jego Matki.
Niecałe sześć godzin po jego urodzeniu wracaliśmy już do domu. W samochodzie panowała przenikliwa cisza, której nigdy nie zapomnę. Brakowało nam słów, ale nie mieliśmy też potrzeby rozmowy.
Powiedziałbym mu o łzach, wzruszeniu i bólu, ale także o tym, jak jego krótkie życie nas odmieniło. Żył zaledwie godzinę, ale osiągnął więcej tego, czego Bóg od nas wymaga, niż ja w swoim trzydziestoczteroletnim życiu.
Dzięki niemu ludzie, którzy odeszli od Boga, zaczęli się modlić. To on zjednoczył nas pokazując moc Ciała Chrystusa.
Dał swojej matce i mnie szansę doświadczenia miłości, której wcześniej nie znaliśmy. Spędzony z nim czas był przepełniony najczystszą z możliwych, najintensywniejszą miłością, jaką kiedykolwiek kogokolwiek obdarzyliśmy. Dzięki niemu przeżyliśmy głęboką przemianę. Wszyscy bez wyjątku.
Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia
Tłumaczenie: Aleteia