Bycie weekendowym tatą, który czasem zabierze dziecko na lody, jest już dawno passé. Ojcowie chcą być z dziećmi. Tworzyć relację. Widzieć świat ich oczami.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wydaje ci się, że spędzasz ze swoim dzieckiem sporo czasu? W końcu przewijasz je, kąpiesz, ubierasz, karmisz. A kiedy jest większe, zawozisz przed pracą do żłobka albo szkoły. Odrabiacie razem lekcje, robicie wypady na zakupy. Można długo wymieniać, ale…
Czy to jest rzeczywiście czas spędzony z dzieckiem, poświęcony wyłącznie jemu, przeznaczony na budowanie niepowtarzalnej relacji? Oczywiście, wszystkie wymienione czynności wymagają fizycznej obecności, jednak trudno je nazwać byciem na maksa.
Minuta z ojcem
Ile czasu ojcowie poświęcają swoim dzieciakom? Statystyki nie są zbyt zadowalające. Z raportu Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich w ramach projektu „Godzenie ról rodzinnych i zawodowych kobiet i mężczyzn” (cytowanego przez „Głos Wielkopolski”) wynika, że polski tata w 2015 roku poświęcił potomstwu średnio 32 minuty dziennie.
Badania przynoszą jednak różne wyniki. Wiele zależy od tego, co sami panowie deklarują jako aktywnie spędzony z potomstwem czas. Jeśli bowiem odliczymy chwile, kiedy tata ogląda z dzieckiem bajkę (a w myślach układa biznesowe plany) oraz przeglądanie książeczek (i scrollowanie Facebooka kątem oka), to wyjdzie nam kilka minut. Albo i mniej.
Pod względem spędzanego z dziećmi czasu polscy ojcowie nie odbiegają (niestety) od światowej normy. Magazyn „Charaktery” w czerwcu ubiegłego roku pisał o 26 minutach, jakie dla dzieci mają Francuzi oraz 43, jakie poświęcają im Hiszpanie. Z badań Brytyjczyków wynika z kolei, że w tym kraju ojcowie poświęcają dziecku (tylko i wyłącznie jemu)… 40 sekund dziennie.
Tata blogujący
Mamy 2016 rok. Wydawać by się mogło, że opieka nad dzieckiem już dawno przestała być sprawą wyłącznie kobiecą. Choć urlopy tacierzyńskie, podczas których mama wraca do pracy, a tata na jakiś czas z niej rezygnuje, by zostać z maluchem w domu, wciąż nie są zjawiskiem na masową skalę (w Polsce nadal głównym źródłem dochodów rodziny jest męska pensja, zwykle znacznie wyższa), to rośnie popularność urlopów ojcowskich (w ubiegłym roku skorzystała z niego co trzeci tata).
Zajmowanie się maluszkiem przestaje być postrzegane jako czynność mało męska. Wręcz przeciwnie! Coraz więcej ojców zaczyna czerpać prawdziwą radość i satysfakcję z przebywania z dzieckiem/dziećmi, angażowania się w ich wychowanie, bycia z nimi znacznie wyrastającego poza takie obowiązki, jak odwiezienie do szkoły czy pójście na wywiadówkę.
Taką tendencję widać choćby w rosnącej liczbie ojcowskich blogów. Supertata.tv, Mlodytata.pl Ojcieckarmiacy.blox.pl (autor prowadzi też fanpage na Facebooku „King Kong i ojciec karmiący”, a (King Kong to pieszczotliwy pseudonim dla autystycznego synka), blogojciec.pl – można długo wymieniać.
Tata chustujący
Na ulicy coraz częściej widać nie tylko tatę dzielnie pchającego wózek, wariującego w piaskownicy czy na basenie, ale także tatę noszącego, czyli takiego, który ma dziecię przywiązane do siebie w chuście (choć ta ostatnia opcja czasem nawet w stolicy budzi pełne zainteresowania spojrzenia, co przetestowałam na własnej, a raczej mężowskiej skórze).
Powiedzieć, że zaangażowane tacierzyństwo jest niezwykle korzystne dla rozwoju dziecka, to właściwie nic nie powiedzieć. Choć może to wydawać się oczywiste, spójrzmy, co na ten temat mówią naukowcy. Z badania „Journal of Marriage and Family” cytowanego przez wspomniane „Charaktery” wynika, że ok. 20 procent chłopców, których ojcowie spędzali w pracy tygodniowo 55 lub więcej godzin, przejawiało więcej problemów behawioralnych i wykazywało wyższy poziom zachowań agresywnych. Badanie nie wykazało podobnej tendencji w przypadku dziewcząt, jednak jego autorzy zastrzegają, że nie można wykluczyć, iż liczba godzin spędzanych przez ojców w pracy przekłada się w negatywny sposób także na rozwój córek, choć może to się objawiać w późniejszym wieku.
Mówi się, że mężczyźni to duże dzieci. Układanie koparek z klocków? Dowodzenie batalionem plastikowych żołnierzyków? Budowanie kolejki dla pociągów i lokomotyw? Te i wiele innych zabaw powodują wypieki na policzkach niejednego faceta, niezależnie od wieku. Bycie aktywnym tatą jest super, bo wreszcie można bezkarnie oddawać się zabawom przeznaczonym dla dzieciaków – słyszałam od niejednego dorosłego, poważnego mężczyzny oczekującego pojawienia się na świecie potomka.
Widzę świat inaczej!
„Spędzam z synem dużo czasu. To, w jaki sposób się z nim komunikuję, jest drogą mojego rozwoju osobistego. Pozwala mi się rozwijać. Przez to, że schodzę do poziomu dziecka, staję się bardziej otwarty i widzę świat zupełnie inaczej. Przepracowuję też jego problemy. Sporo dzięki temu się dowiedziałem. Przypominałem też sobie to, jak sam byłem dzieckiem. Z perspektywy czasu oceniam, że aktywne ojcostwo jest jednym z najważniejszych obszarów w moim życiu. Oczywiście chłopak dorasta i jest mnie w jego życiu coraz mniej. Aktywne ojcostwo jest fajne” – mówi mi Ojciec Karmiący (ten od King Konga).
Z kolei Marcin Perfuński z supertata.tv dodaje: “Dziecko potrzebuje obecności rodzica. Po prostu. Od pierwszych chwil swego życia funkcjonuje w relacji do kogoś: bez niej nie istnieje, nie rozwija się, umiera w nim życie. Czasem chodzi o parogodzinną wycieczkę rowerową sam na sam z tatą poza miasto, a innym razem o poświęcenie chwili na narysowanie mu jakiegoś zwierzątka i nic więcej” – mówi Aletei. I uzupełnia: „Sztuką jest wyczuć aktualną potrzebę dziecka i wyjść jej naprzeciw. Ale by to zrobić, trzeba swoje dziecko dobrze znać.
Pozwól dziecku się wygadać
„Jak dla mnie znakomitym momentem na zobaczenie, co w duszy dziecka gra, jest jedna z najbardziej newralgicznych chwil dnia: zasypianie. Nie wiem czemu wielu z nas uważa, że podczas kładzenia się dziecko nie powinno gadać, tylko ma zamknąć buzię na kłódkę i spać. Przecież to fantastyczny moment, w którym nagle ten młody człowiek się otwiera i wyrzuca z siebie wszystkie smutki i radości z dnia. Opowiada je ze szczegółami, jakby nagle przemykały mu przed oczami, niczym obrazki w kalejdoskopie” – mówi Perfuński.
I radzi: „Pozwólcie mu się wygadać. Posłuchajcie, co ma do powiedzenia. Być może usłyszycie kilka gorzkich słów pod swoim adresem. Ale dzięki temu będziecie wiedzieć, jak zacząć następny dzień, by był lepszym. Banalne? To spróbujcie. Wasza relacja z dzieckiem wskoczy na wyższy poziom. Zobaczycie”.
Tata aktywny
Mówi Maciej Białobrzeski, tata Wiktorii i Jasia (także bloger!):
Mamo, ustąp trochę
W pielęgnowaniu ojcowskiej aktywności paradoksalnie wielką rolę odgrywają… mamy, które muszą ustąpić swoim partnerom nieco miejsca. Nie ma co się oszukiwać, tatusiowie nie zrobią wszystkiego tak perfekcyjnie jak mamy. Piszę to oczywiście z przymrużeniem oka, bo wiadomo, że my, kobiety, mamy wielkie tendencje do bycia perfekcjonistkami, które przecież lepiej nakarmią dziecko (nie brudząc przy tym czterech pajaców, trzech bodziaków i pięciu kaftaników), lepiej wykąpią (nie podtapiając dziecięcia), nie mówiąc już o usypianiu pociechy bez przyduszania jej swoim ciałem i budzenia dopiero-co-uśpionego szkraba pochrapywaniem. Tyle że na dłuższą metę takie kobiece jedynowładztwo prowadzi do całkowitego wycofania taty z procesu wychowania dziecka, a przecież nie o to chodzi.